Andulek wcina, rośnie (choć nadal jest szczuplutki), bawi się.
Jest wesołym, kochanym kotkiem, łobuzującym stosownie do swojego wieku, ale na szczęście to żywioł, który trzyma się w ryzach

Bogu dzięki daleko mu do młodocianych kotoświrów, które potrafią roznieść mieszkanie, a Dużych doprowadzić do obłędu (miałam dwa takie przypadki wulkanów energii i szajby, nie poddających się "obróbce" wychowawczej, skaranie boskie

).
Uwielbia co prawda dzikie biegi z tupaniem po parkiecie w okolicach północy, ale potem już spokojnie śpi do siódmej, nie drze japy np. o piątej, że jest głodny, nie skacze jak dziki po łóżku w nocy, nie demoluje mieszkania, nie drapie mebli tylko kulturalnie drapaki, nie drze tapet, grzecznie kuwetkuje, równie grzecznie i z apetytem je, bawi się tym co trzeba czyli myszkami, piłeczkami i innymi, przewidzianymi do kociej zabawy, pierdółkami.
Upodobał sobie wujka Rudzia do niekończących się zabaw i nie daje mu spokoju. Rudek znosi to mężnie, ma do młodego pokłady cierpliwości, ale widzimy, że często-gęsto wysiada

My oczywiście mamy z tego ekstra ubaw, ale przede wszystkim czujemy głęboką ulgę uświadamiając sobie fakt, iż z braku ofiar do męczenia Anduś musiałby znaleźć sobie inny obiekt do wyładowywania swojej życiowej energii ... Wtedy my musielibyśmy robić za worki treningowe dla młodego
Dziękujemy Rudziu, że zamiast po naszych plecach Andek skacze po Twoich

Będziemy Ci to rekompensować dodatkowymi smakołykami dzielny kiciulku !
i żebym nie była gołosłowna - wczoraj Rudzio dostał (do podziału z Antkiem) miamorkowego tuńczyka z krewetką, a przedwczoraj mega-porcję piersi z kurczaczka.
Z ogłoszeniam startujemy na dniach. Jowitko, niebawem przyślę, nie ma co czekać. Ech
