O Ramzesie powiedziano mi, że to domowy pieszczoch, którego rodzina z wielkim bólem serca musi oddać, bo na jego sierść jest poważnie uczulona maleńka dziewczynka.
Stan kota przekroczył moje najczarniejsze wizje na temat tego, jak można zaniedbać długowłose zwierzę. Ramzesa trzeba ostrzyc do skóry. Do tego kot jest nieufny, zachowuje się nieprzyjaźnie i ewidentnie nie toleruje innych zwierząt. Głaskać pozwala się jedynie młodym ludziom - nastolatkom. Dorosła osoba, a jeszcze nie daj Bóg wyciągająca w jego kierunku rękę - wywołuje gwałtowne warczenie i syczenie, nie sprawdzałam jak daleko można się posunąć, bo Ramzes to wielkie kocisko.
Ma cztery lata, podobno jest wykastrowany, sprawdzę to jutro, przy okazji strzyżenia go u weterynarza.
Nie był szczepiony, nie miał robionych żadnych badań, nie ma książeczki zdrowia.
Dobre wiadomości są takie, że pięknie korzysta z kuwety, wie do czego służy drapak, jest wrażliwy na kocimiętkę i być może nieprzyjazne zachowanie nie jest jego stałą cechą, potrzebuje jedynie czułości, spokoju i czasu - dzisiaj jadł mi z ręki i nie warczał, a potem otarł się pyszczkiem, ale o głaskaniu na razie mowy nie było. Interesuje się też zabawkami, je bez problemów saszetki (ja karmię go Iaamsem i Hillsem) oraz suchą karmę (RC dla persów u mnie).
Przypomina persy starego typu - "z noskiem", oczy ma zdrowe, choć trochę kicha. Umaszczenie: czarny dymny, złote oczy.
Przy odpowiedniej pielęgnacji i żywieniu będzie zjawiskowo piękny. Uprzedzam - koszty niemałe. Nie jest to kot "dla każdego", tak ze względu na nieprzewidywalny charakter (bo to nie jest typowy pers, nie zachowuje się tak jak to opisuje wzorzec rasy) jak i na wymagania pielęgnacyjne.
Niestety, nie mam jeszcze jego fotek, ale w najbliższym czasie postaram się zamieścić.