Z nowości to tylko tyle, że brałam dziś prysznic wspólnie ze Sznycem
On nie umie wykręcić się tak, by umyć sobie grzbiet. Odkąd się u nas pojawił, nie umiał tego. Powodem takiego stanu rzeczy jest pewnie jakaś dawna kontuzja + obecny brzuchol

. Często mu ten grzbiet wyczesuję, przecieram wilgotną szmatką, a raz w tygodniu myję suchym szamponem, bo mycia normalnym nie znosi. Dziś postanowiłam umyć go jednak na mokro, bo po takim myciu sierść wygląda najładniej.
Ponieważ nie chciało mi się przechodzić cyrku z mokrą gąbką, jego warczeniem i moim czołganiem się za nim pod krzesłami, wzięłam delikwenta na ręce (co uwielbia), wkroczyłam z nim w starej piżamie do wanny i kazałam Michałowi opłukać kota prysznicem, umyć szamponem i spłukać znowu.
Ku naszemu zaskoczeniu - Sznyc był zachwycony
