Dorota pisze:A ja poprosze o foty Kotleta.
Tego kota widywałam w okolicach drukarni od wiosny tego roku. Jego pierwsze zdjęcie umieściłam w wątku moich kotów miesiąc temu:

Napisałam o nim wtedy:
JoasiaS pisze:Naprawdę nie wiem, co się stało, że od piątku siedzi cały czas przy drukarni. Znalazł sobie miejsce na suchych liściach i tam grzeje się w słońcu. Poza załzawionymi oczami, które pozwala sobie zakraplać gentamycyną, nic mu nie dolega. Nie jest wychudzony, ani chory. Przed chwilą z werwą pogonił obcego kota. Nie je łapczywie. Sprawia wrażenie wyluzowanego, ale nie odchodzi od drukarni na krok. Pokazałam mu posłanie i miseczki w kantorku, do którego prowadzą kocie drzwiczki, ale mam wrażenie, że nie chce korzystać z tego lokum. Mizia się ze mną, wywala brzuch do głaskania, ale do drukarni nie dał się wczoraj zaprosić
![]()
MarciaMuuu nadała kotu wdzięczne imię Kotlet i tak już zostało

Przez cały miesiąc Kotlet grał ze mną w ciuciubabkę – kręcił się przy firmie, wymiatał z michy wszystko co mu dawałam, pewnego wieczora dał się zaprosić na chwilę do biura, potem gdzieś przepadał, by znów powrócić

Trzy dni temu czekał na mnie pod firmą, a gdy otworzyłam drzwi, ku mojemu zaskoczeniu, pewnym krokiem wszedł ze mną do biura, zjadł puchę Animondy, uwalił się w fotelu i zasnął. Już trzy razy pod rząd został na noc w drukarni. Jednym słowem zdecydował – szukaj mi domu, kobieto. Zanim założę mu wątek na KOCIARNI, polansuję go trochę na KOTACH w wątku Milki, Kropki, Frodo i Sznycka.
Oto Kotlet, drogie ciotki:



Między świętami a Nowym Rokiem planowaliśmy kilka dni urlopu, bo pracujemy ciurkiem od stycznia. Myślałam, że dane mi będzie nie oglądać firmy przez ten czas. Ale zanosi się na to, że dzień bez drukarni to dzień stracony. Ktoś Kotleta nakarmić i zamknąć na noc przecież musi

Nie lubię kotów
