Też niewiele z tego rozumiem. Mam nadzieję, że brzmi bardziej poważnie niż na to wygląda. Na moje oko Carmen czuje się coraz lepiej. Wczorajsze porcje pochloniętego jedzenia były znacznie większe niż zazwyczaj. Na kolację to nawet domagała się dokładki mięska, a później jeszcze wciagnęła suche. Dziś od świtu też bieg do michy. Duże już jej nie odganiają więc mogą jeść razem. Mało tego, teraz to ona zaczyna im wyjadać i nawet na nią nie krzyczą. Sprawy jelitkowo kuwetkowe też ok więc mam nadzieje, że wątroba sobie radzi. Co do nerek, trudno powiedzieć. Wczoraj pierwszy raz zapomniała drogi do kuwety i olała ostatni chodnik, jaki mi się uchował, na oczach TŻ-ta zresztą

Ale myslę, że to wszystko przez Kissę, bo ona tam wcześniej posikiwała i aromatyczny zapaszek mógł zwabić małą.
Wczoraj, Carmen została wypieszczona przez cioteczki, które zgodnie stwierdziły, że wcale nie wygląda na tak poważnie chorą
Za to dziś wieczorem, tym razem mnie czeka wielki stres, bo muszę sama zrobić zastrzyki i kroplówkę. Nie wiem czy zdam ten egzamin
