Freja zupełnie się zadomowiła. Już nie pilnuje nas krok w krok - myślę, że przestała się bać, że ją gdzieś zostawimy. Jest bardzo spokojna i pobłażliwa. uwielbia bawić się z psicą. Sama rozkosz i słodycz.
Zdjęcia postaram sie zrobić w wolnej chwili..bo sezon przedświąteczny nie pozwala mi z pracowni na dłużej wychynąć;)
gdybym teraz miała nazwac kotę to bym ją nazwała Włóczka. od włóczęgostwa. Wyobraxcie sobie, że wymknęła się jakimś cudem z domu wieczorem (chyba jak psa moja mama zabierała) i koczowała cały czas na podwórku. Dobrze, że noc była względnie ciepła. Ale przynajmniej wiem, ze jest juz przywiazana do domu i nie ucieknie...
Miała być wychodząca w końcu.Ona nie jest typem włóczykija,jak sądzę,bo cały czas była pod blokiem,w sumie w jednym miejscu.Faktycznie szczęście,ze było ciepło.
O czwartej rano się obudziłam i latałam po domu szukając kota. Bo zawsze mniej więcej o tej porze już śpi ze mną na poduszce... Tknęło mnie wejść do wiatrołapu a tam kto przez szybkę patrzy... no oczywiście sierścia kochana....
Ale innych kotów rzeczywiście nie znosi. Przyszedł do nas na podwórko kot sąsiadów. Freja w domu zrobiła Kongo. Ciskała się po salonie, wrzeszczała, przy szybie aż dławiła się złością i co raz przybiegała do mnie miaucząc "wypuść mnie, w sekundę zrobię z niego mokra plamę". A napuszyła się tak, że była dwa razy większa.
Ps...zacznę spać w nausznikach. Codziennie mam wylizywane ucho...o 4 rano
Chyba dlatego,że walczyła o terytorium,jedzenie.Każdy kot stanowił konkurencję.To teraz wyobraź sobie,że u mnie oprócz niej były trzy inne koty na małej powierzchni.Starała się jednak ich unikać,sama nie szukała zwady,ale zaczepiana (Kuba) pokazywała,co potrafi.Myślę jednak,że w domu zaakceptowałaby malucha lub nie dominującego kota.