Bylam wreszcie u Krufki. Z pieczonym kurczakiem.
Wyszla przywitac sie. Natychmiast poczula zapach
pieczonego ptaka. Zjadla troszke. Zupelnie inny kot! Ulga wielka!
Jeszcze nie odzyskala dawnego wigoru, ale jest lepiej.
Wiem tylko, ze to byla "jakas infekcja wirusowa".
Wet podal jakis antybiotyk i cos jeszcze. Skutecznie.
Lulu (tfu!) nie zarazila sie. Ja tez chyba swoim zarazy
do domu nie przywleklam.
Dziekuje wszystkim za kciuki i dobre slowa

Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM