I po co komu TV, skoro można mieć programy o zwierzętach na żywo? Prawie się dziś popłakałam ze śmiechu... Lukotka ma niespożytą energię i od dwóch godzin gania jak tajfun, zaczepia co rusz którąś z rezydentek, z Duszką nawet pokusiła się o zapasy. Rozruszała te nasze dwie "staruszki" tak bardzo, że czasem nawet ich nie poznaję.
Jeśli już musi się sama sobą zająć, to w ruch idą przede wszystkim myszki i piłeczki.
Mimo że trudno jej usiedzieć w miejscu (m.in. na kolanach i na rękach), to pieszczoch się z niej robi coraz większy... grucha, biega między nogami i domaga się głaskania i zabawy.
Odpoczywająca Luko to rzadki widok. Nauczyła się od naszych, że śpi się w nocy i w dzień jak duzi wyjdą z domu. Jak wrócą, to kota jest wszędzie pełno.
I nieodzowna wyciągnięta łapa... zastanawiam się czy wcześniej tak miała (chociaż nie zauważyłam), czy naśladuje Łasicę na całego.
Ale to tylko pozory, bo wystarczy, że któryś kot wejdzie do pokoju i Lukotka już czujna, a łepek pracuje nad tym, czy zaatakować ogon, czy znienacka skoczyć od góry...
Pewnego razu zaskoczyło ją spore pudło stojące w kącie, które zwykle stoi cicho i spokojnie, a tym razem ożyło... nie dość że zaczęło wydawać dźwięki jak radio, to jeszcze coś się tam ruszało... a największym zainteresowaniem cieszył się Bono
