opcji z ulicą nie ma Nie mam jeszcze odpowiedzi, na razie grzecznie czekam, ale mam nadzieję, że będzie co najmniej jedna twierdząca, postaram się sprawę ponaglić.
Co do świerzba, dzisiaj pierwszy raz samodzielnie zakrapiałam uszy, twarz mam całą, na ręce małą rysę, ale i tak jestem z siebie dumna (z Balbiny też, choć ją trochę wkurzyłam). trochę dużo tych kropli zeszło, mam nadzieję, że następnym razem będzie pod tym względem lepiej.
O, a ja jej życzeń nie złożyłam. Z resztą mam dzisiaj u Balbinki przerąbane - nie chciała dać sobie zakropić uszu i musiałam ją obwinąć w bluzę i dopiero jej zakrapiać. Wkurzona była niesamowicie.
Przed chwilą dzwonili ludzie, którzy dokarmiali Balbinkę. Pytali się o nią i generalnie widać było, ze bardzo się przejmują całą sytuacją.
Jest tylko jedno małe "ale" - gdy powiedziałam, że leczę Balbinę ze świerzba u weterynarza usłyszałam, żeby to zostawić i nie ładować się w koszty, ze ich kot też ma coś w uszach i się ciągle drapie, że nic z tym nie robią... Ja rozumiem, że to prości i biedni ludzie, ale jednak trochę przykro mi się zrobiło...
No właśnie, świerzb Balbiny - czy to możliwe, że po tygodniu leczenia widzę dużą poprawę? Uszy są czystsze i się nie drapie. może ktoś doświadczony mi doradzić?
Mam mały problem. Balbina zaczęła ścigać mi rezydentkę, łapoczynów nie ma, Tosia ma normalny dostęp do miski (przynajmniej na to wygląda), ale jest zestresowana no i Balbina ją przegania z dużego pokoju... Dogadają się w końcu, prawda??