Byliśmy z Kozą w lecznicy, nadworny obejrzał wenflon i dyplomatycznie nie skomentował sytuacji - ale sama przyznaję, że jestem pierdoła saska i źle przepłukiwałam wenflon, dlatego kroplówka nie leciała. Teraz już wiem co i jak, właśnie skończyliśmy podawanie 1 na dzisiaj porcji. Kolejną sprawność zdobyłam

Piotruś biedny nadal, zaczął co prawda jeść, ale smutno i źle mu w tej klatce. Tak się cieszy na widok człowieka, mizia się jak szalony i mruczy obłędnie głośno - głośniej nawet niż mój tymczasowy Humpal, a myślałam, że on jest mruczek nad mruczkami. Szkoda takiego fajnego kota, on powinien na kolanach leżeć i uszczęśliwiać jakiegoś dużego swoją kocią osobą

Pójdę do niego wieczorem z TŻ i aparatem fotograficznym, porobię jakieś fotki, zobaczycie jaki z niego przystojniak.