I dalej z Lemciem nie jest dobrze

. Coraz mniej je, siedzi w kontenerku albo sie chowa pod łóźko. Jakby się bał, że jak tyko wyjdzie to zaraz znów mu coś do pysia bedziemy wkładać. A najgorsze jest to, że chudnie. Dzisiaj wieczorem moja mama ma gadać z naszym wetem, czy coś na poprawienie apetytu by nie podać.
A do tego ja w klatce mam takiego z 4 miesięcznego biało-rudego chłopaczka z okropnym świerzbem. Wzięłam go spod pracy, bo znów jakiś idiota ze wsi go nam podrzucił.

Ewidentnie domowy, słodki i rozmruczany, a jaki grzeczniutki. Nie poradził by sobie na dworze.
Mąż mnie wreszcie razem z kotami wywali. U siebie mamy 5, a u mojej mamy 2. Dwa lata w grudniu będa jak od jednego zaczynałam.
