dopiero teraz trafiłam na ten wątek [jak zwykle przyciągnął mnie banerek] cały wątek... strona po stronie przeczytałam z zapartym tchem... jak najlepszą powieść [i tak 2 w nocy mnie zastała] i powiem szczerze a raczej napiszę, że cała ta historia jest niesamowita... niesamowity splot zdarzeń ... a wszystko łączy się ze sobą tak wspaniale... przecież to prawie graniczyło z cudem, żeby w tak krótkim czasie załapać się na wizytę u 2 znakomitych wetów jak Dr Garcarz i Dr Wrzosek

pewnie jakiś koci anioł nad Tobą czuwa Legnico... może nie do końca tak jakbyś chciała [bo Twój dom dokocił się w mega tempie]

ale czuwa
...moja mama też tak miała z kotami odkąd sięgam pamięci... tyle co uratowała jakąś biedę, wyleczyła i zawiozła do nowego domku... przerwa 2 dni, czasem aż tydzień

... i kolejna znajda potrzebująca pomocy... do tego doszło, że nawet nasz pies znalazł raz w zimie zmarzniętego prawie na kość kociaka w krzakach i zaczął go namiętnie lizać, żeby go rozruszać i ani myślał iść do domu bez swojej znajdy [nazywał się Dingo - mieszaniec wilczura z owczarkiem francuskim, kawał włochatego psa z niego był

niestety po 17 latach w marcu tego roku odszedł za TM]
...przez całe moje dzieciństwo i dalej obecnie przez nasze mieszkanko przewijały się koty i wiem, że te stworzonka mają jakiś 6 zmysł i trafiają do osoby, która akurat może im pomóc... jakoś dziwnym trafem w całym bloku, tylko moja mama zawsze coś przytaszczyła do domu, albo coś przytaszczyło się za nią
będę trzymać kciuki za wyzdrowienie Foresta i za dobry domek dla Puchasia
