Fotki wstawie za chwile (ukradkiem w pracy

), ale najpierw 2 wiadomości.
Jedna dobra, druga troszke gorsza.
Dobra:
Daszka będzie miała dom!
Dom stały i naprawde niezły. Pracowałam nad nim troche i moge juz powiedzieć, ze sie udało. To dom mojej mamy
Poniewaz jestem dorosłą i dojrzałą emocjonalnie osobą, która ceni siłę racjonalnych argumentów, to nasza rozmowa wyglądała mniej wiecej tak:
- Maaaamoooo
(buuuuuu....) błagam Cie, weź ją...
(buuuuuu....)
- Mila, nie moge mieć czwartego kota, wiesz, ze długo pracuje i często nie ma mnie w domu
- Maaamoooo
(buuuuuu....), ale ona umrze, jak ją wypuszcze, a jak jej nie weźmiesz, to nie bede miała wyjscia
(buuuuuuu.....) i na pewno bedzie siedziała pod klatką na mrozie i bedzie czekała i odnowi jej sie zapalenie płuc i ktoś może jej zrobic krzywde...
(buuuuu....) Mamo ona tego nie przeżyje
(buuuu buuuuu buuuu....)
-
(westchnięcie..) Mila, ale obiecaj, ze będziesz szukała jej domu....
Oczywiscie obiecałam. To nic, ze Smokowi szukam domu juz prawie 6 lat, Patii ponad 5 , Termisi prawie 3...
Tylko jest mały problem. Moja mama naprawde duzo pracuje, a teraz kilka m-cy temu zmieniła prace i często wyjeżdża na 1-2 dni, w tym czasie do kotów przychodzi dziadek, ale dziadek nie poda kotu tabletki ani nic specjalnego nie zrobi.
Także Daszka będzie mogła do mamy pojechać dopiero, jak będzie miała zdjety gipsik i jak nie będzie musiała brac antybiotyków.
(czyli nadal nie mam co zrobić z małymi
)