Tak długo bez wieści bo dopiero do domu wróciłyśmy...
Kotka żywa ale bardzo wycieńczona...nie było możliwości, zeby samodzielnie wydostała się z "dziury"...czy to po drabince czy w jakikolwiek inny sposób...
Nawet nie bardzo miała siłe, zeby uciekać, kiedy strazacy zeszli na dół.
Kotka przerazona...a my jeszcze bardziej w chwili kiedy usłyszałysmy z dołu wiadomość od strazaków, ze ona ma kociaki...
wyszłysmy z siebie i stanełysmy obok.
Sto tysiecy mysli na sekunde...
Pierwsza myśl
-to nie mozliwe, sami zanosilismy ją do sterylizacji, Gem swiadkiem bo sam pomagał ja łapac.
Druga mysl
-to musi byc jakas inna kotka...
Trzecia mysl
To nie dzieje sie na prawde
Kotka została złapana do klatki...maluchy wyjęte na rękach.
kociaki w tragicznym stanie. Odwodnione, same skórki a do tego kk

Jeden czarnuch z dłuższym włosem, drugi niebieski puchatek skołtuniony potwornie...jeden filc a pod tym filcem same kosteczki.
I teraz co robić ??
Podpisałam oświadczenie, ze na własna odpowiedzialność zabezpieczymy to co strazacy rozcieli.
Na szczęście zbiegło się mnóstwo dziciaków kiedy zobaczyli strazaków.
Ja zostałam pilnowac dziury a pani karmicielka z pomoca dzieciaków pobiegły do lecznicy.
Na szczęście lecznica jest dosłownie 300 m dalej.
W końcu doczekałam się na zamówionego spawacza. Pan bardzo pieknie zespawał. Zajęło mu to dosłownie kilka minut.
Więcej było czekania i całego zachodu. Pan policzył nam za dojazd i usługe zaledwie 20 zł.
Natychmiast potem pobiegłam do lecznicy. Maluchy zostały odpchlone, dostały kroplowki i leki. Temp 35 stopni więc zostały wsadzone do inkubatora. Bidulki nawet nie maja siły główek utrzymac. Ciągle sie trzesły. Jeść nie bardzo chciały.
Kotka równiez dostała kroplówke i na razie cala trójka została w lecznicy na obserwacji.
W gabinecie sprawdziłysmy kotkę i ewidentnie ma szew posterylkowy na brzuchu...
Jak więc kociaki znalazły się w tej dziurze...??
Albo wpadły same a kotka słysząc je chciała sprawdzić co się dzieje i sama wpadła...albo najzwyczajniej w świecie to dzieło człowieka
Tak czy inaczej teraz najważniejsze są koty...
Nia mamy tymczasu dla kocicy a co dopiero dla trójki kotów...o ile w ogóle wyjda z tego.
Rokowania w przypadku kotki sa dobre natomiast z kociakami jest bardzo źle...
Dzisiaj jestesmy już wykończone ale za chwile wychodzimy zabezpieczyć tą dziure siatką, żeby żaden zwierzak nie miał mozliwości tam wpaść...
jakos nie może mi się zmieścic w głowie, ze ktos mógł je tam po prostu wrzucić...