szaleństwo. Nie pisałam wcześniej ale mama zdecydowała się wreszcie na zabranie ze wsi kolejnej suki. Na cito szukamy dla niej domu ale o tym jutro napiszę jak już da się coś więcej napisać. Jedno jest pewne sunia jest prześliczna. Przypomina diabła tasmańskiego, czarna i przerażona. Raczej z ludźmi niewiele miała do czynienia

nic to damy radę.
A szaleństwo szalone. Zwierzaki mi oszalały

Qua jak to Qua. Strasznie miziaste z niego stworzonko. Więc dajemy sobie buziaki, całusy i znowu gadamy. Cieszę się ogromnie,że stworzonko mi się znowu rozgadało. Za to mam problemy komputerowe, o co usiądę to mam na kolanach rozmruczaną puchatą zabawkę. A że często siedzę przy laptopie to....
- Qua ale o co chodzi?
Łaskawiec nie odpowiada tylko tryka mnie mokrym nochalkiem
- No nie na pewno masz w tym jakiś zamysł
- Mrrrr - i baranek w policzek.
O i tyle z kotem mym mogę załatwić

niestety znowu mamy zębowe problemy, czy raczej mordkowe. Miałam nadzieję,że to już nie wróci... nie jest fatalnie, ale dobrze to też na pewno nie jest :/
Z to Wieruszka jest psim potworem

dziewczyna momentami mnie przeraża. Szukamy jej domu. Niedługo zadebiutuję jako "wystawca" na allegro i to z dwoma takimi babami, że hej. Swoją drogą Wiercia uznała, że u nas jest jej dom. Tak przynajmniej to wygląda. Jak dla mnie Ona jest najspokojniejszym psem świata nie wykazującym oznak agresji. A jednak pozory strasznie mylą. Po pierwsze to zdobywczyni łóżka Mikołaja (to łóżko jest niższe co dziewczyna w pełni wykorzystuje), wskakuje na nie, tarza się jak szalona. Ogólnie podobno jest wszędzie. Przy misce z jedzeniem wciągnie co się da, ale jak się ją zabiera to nawet nie warknie, można ją przewracać w każdą stronę, miętolić i nie ma żadnej złej reakcji. Kiedy któryś z Dużych wraca do domu Ona pierwsza jest w drzwiach i z takim przeogromnym psim uszczęśliwieniem się wita. No dalej gładź mnie, no zobacz jaka byłam grzeczna. Zobacz jaka jestem fajna... no i nagle pojawiła się dziwna niespodziewajka. Bo czarnula, którą mama przywiozła teraz ze sobą była kumpelą Wieruszki z lasu. Tylko nie dało się jej złapać, dlatego sama Wiera przyjechała do Warszawy. Teraz mama spędziła 3 dni ale w końcu dziewczynę przekonała do siebie. Na podwórku z Wierą się bardzo czule witały. Wiera ją całowała, iskała, lizała... a po wejściu do domu rzuciła się na czarnotę

nie wiem czy to zazdrość, czy co to może być. Jestem zaniepokojona, czarna siedzi u mamy w pokoju. Za dwa dni pojedzie do TŻta mamy. Mam nadzieję, że szybko znajdziemy dla niej dom.