» Czw lis 13, 2008 20:22
Wieczorem, w przeddzień Świętego Mikołaja dokończyliśmy pakowanie prezentów i ułożyliśmy je wszystkie na saniach, tak, aby żaden z nich nie zginął po drodze.
- Mam nadzieję, że na drodze do miasta leży śnieg – powiedziała Babcia Tekla spoglądając w okno.
- Mam nadzieję, że jutro wszyscy stawią się w komplecie – dodała Bajanna.
Przesiedzieliśmy do północy w domu na obrzeżach parku zastanawiając się, czy też Jerzy przypadkiem nie wycofa się z danej obietnicy i czy burmistrz nagle nie przypomni sobie o powadze pełnionego przed siebie urzędu.
Ale następnego dnia, późnym popołudniem przed domem Babci Tekli stawili się wszyscy, wszyscy z wyjątkiem Srali.
- Robi się późno – mruknął burmistrz poprawiając brodę, a Jerzy po raz kolejny sprawdził, czy dobrze założył uprzęże.
- Do diabła, zawsze na kogoś trzeba czekać – mruknęła Pacynka i w tej samej chwili spomiędzy drzew wyłoniła się znajoma postać.
Srala prezentował się bardziej niż okazale w brunatnym żupanie przepasanym kolorowym pasem, na czubek głowy nasadził malutką, futrzaną czapkę tak, że widać było zawadiacko sterczące rożki, a spod żupana wystawał najprawdziwszy diabelski ogon zakończony szczeciniastą kitką.
- To ci diabeł z piekła rodem – zakrzyknęła Bajanna z podziwem przyglądając się Srali.
- Jam jest! – Zakrzyknął Srala i tupnął kopytami tak mocno, że lód aż posypał się na wszystkie strony.
- A jako cię, diable, zwą?- Zapytała podejmując grę Babcia Tekla.
- Jam jest Srala, diabeł zagrodowy! – Zabeczał Srala i wziąwszy się pod boki zatańczył dokoła sań.
- Wspaniale! – Zakrzyknęła Kociama i odwróciwszy się do mnie dodała:
- Panie Kleofasie kochany, od kiedy pojawił się pan w mieście same czary się tu dzieją…
- Nie ja jeden czaruję – skłoniłem się w stronę Srali.
- Diabeł ci ja diabeł, diabeł z piekła rodem, kto mi w drogę wejdzie tego ja ubodem – Zaśpiewał na melodię kujawiaka Srala, a wszyscy roześmiali się głośno. – Diabeł ci ja chłopski, na manowce wodzę, kto mi wejdzie w drogę ten ucierpi srodze!
- Widzę, że złociejowskie opowieści zna pan dobrze – uśmiechnęła się do Srali Babcia Tekla. – Wieść gminna głosi, że w okolicy żyje diabeł chłopski imieniem Srala i wszelakie figle ludziom płata…
Srala gwizdnął na palcach, a Jerzy wskoczył na sanie..
- Komu w drogę temu czas – zawołał .
Kiedy każdy zajął swoje miejsce , burmistrz po raz kolejny poprawił brodę, a Babcia Tekla raz jeszcze z aprobatą rzuciła okiem na moją czerwoną czapkę, jakie, zdaniem dzieci, nosiły skrzaty.
- MOIM SKROMNYM ZDANIEM – rozległo się spod derki przykrywającej prezenty – bez czapki byłoby znacznie LEPIEJ, ale kto by tam słuchał Miauliny…
Konie ruszyły z miejsca potrząsając grzywami, a przy uprzężach odezwały się dzwoneczki. Srala niepostrzeżenie pstryknął palcami i zapalił przyczepioną do sań latarnię. Śnieg na jeden moment zabłysnął tysiącem iskier i zgasł.
- No to w drogę – zawołał Burmistrz zdmuchując z sumiastych wąsów cukier puder. Jerzy strzelił z bata, a konie ruszyły z miejsca tak gwałtownie, że Miaulina musiała wczepić się wszystkimi pazurkami w kożuch woźnicy, aby nie wypaść z sań i nie potoczyć się w śnieg.
Srala uczepił się tyłu sań kręcąc młynka ogonem, a poły jego zimowego żupana powiewały za saniami niby skrzydła.
Sanie pomknęły wąską alejką parkową, rzucając na śnieg długi cień, a kiedy wyjechały na rynek powitała nas gromada dzieci.
Najwyższy z chłopców zatrzymał nas machając rękoma i rzucił na sanie worek pełen orzechów.
- To od babki – zawołał, a ja odruchowo spojrzałem w niebo. Nad doliną, w której kuliła się Zławieś znacząc swoją obecność cienkimi smugami dymu, zamigotała blada, maleńka gwiazdka.

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!