Wczoraj miało być spokojnie -wiecie, mam sporo zaległości w pracy do nadrobienia
Ale nie było. W dzień mój słonik zaczął hm.. pawiować. Więc po pracy biegusiem do weta - zapewne zachorował na Nokię. Dostał kroplówy itp. Potem jeszcze raz, tym razem ze Szczotką - oba te koty bowiem nie nadają się do noszenia w transporterze - trza je nosić pod kurtką. A o ile Szczotka tam się mieści bez problemu to Słonik ze Szczotką tak średnio
Następnie do Babona na Białostoczek. Dzwoniłam do niej od rana, z różnych numerów. nie odbierała...
Pojechałam, przeszłam się najpierw dookoła bloku - światło się świeciło. Ale mnie nie wpuściła - pomimo iż grało radio i jej komórka dzwoniła w środku

Podobijałam się, ale nic.
Przeszłam się po sąsiadach. Tam generalnie wszyscy z nią mają na pieńku.
mieszka tam ponad 10 lat. I
bywały momenty kiedy miała u siebie ponad 50 kotów
A ja myślałam, że te 23 małe + 6 dorosłych latem to granica syfu który tam panuje
Potem jeszcze pojechałam na sesję foto do szefowej p.Danusi - ma prze-piękną pluszową mandarynkę. Kicia jest taka trochę "brytyjska" - tj taki pulpecik, małe uszki, okrągły łepek.
Popatrzcie jaki śliny kić:

;
Zabrałam klateczkę od Jani. I transportery od 1969ak

I tyle..
Dziś byłyśmy z Szałwią na zastrzyku Szylkreci vel Pszczółki. Mała ma się chyba lepiej. Nie miota się tak strasznie, jest bardziej skoordynowana.
Kłuja dostała też Szczotka - cały czas ma katar - oczywiście w porównaniu z tym co było postęp jest ogromny, ale i tak jeszcze pokichuje....
Rano zadzwoniła Asia, że pani, która wzięła od niej 2 kicie chce je oddać

Bo sobie nie radzi... Więc jak tylko Asia jutro wróci to będzie znów miała 2. Ech.
I właśnie dzwonił gość gdzieś spod Dobrzyniewa, że znalazł zakichanego kicia i co on ma z tym zrobić. Przetrzymać nie bardzo ma gdzie. A tu wszyscy wyjechani...