
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
aniaposz pisze:Zawsze jest jakieś wyjście, zawsze. Tylko chęci czasem brak. A dla ludzi, którym nie chce się pomyśleć i wysilić dla ukochanego zwierzaka, naprawdę nie mam współczucia.
Tym bardziej, że kot to zwierzę niemal bezobsługowe w porównaniu z psem, z którym trzeba wychodzić na spacery.
hydra_pl pisze:Ja rozumiem, że jego "opiekunka" jest osobą starszą i ma starszą jeszcze matkę, ale ten kot miał 3 lata... 3 lata temu nie była dużo młodsza, jej matka tez nie... Biorąc pod uwagę, że kot moze przeżyć 20 lat to po co go brała? Nie pomyślała o różnych za i przeciw, prawda? O tym, ze może będzie musiała się zająć matką, albo że sama zachoruje. Sorry, ale dla mnie to bezmyślność. Współczuję jej tego, że ma chorą mamę (no tak podejrzewam), ale jeszcze bardziej współczuję temu kotu. Jestem potworem, jestem nieczuła, może... zwisa mi to szczerze mówiąc. Kot był zdrowy, młody... opieka nad nim to nie jest dużo czasu (wersja minimum - dać jeść, sprzątnąć kuwetę), czy naprawdę nie dało się tego pogodzić... np zabrać go do mamy i spróbować. Nie... bo zawsze jest łatwiej porzucić... to takie proste
Najgorsze jest to, że za jakiś czas ona weźmie następnego kota, bo mama wyzdrowieje, albo odejdzie (jestem okrutna, ale na tym życie polega) a jej będzie smutno samej, weźmie następnego... i kiedyś też go odda, bo nie będzie mieć już sił...
Mała1 pisze:mógł żyć.
Już prawie miał dom.
Nie wiem czy jego pani sie dowie-wyjechała chyba
ale moze zadzwoni do schroniska-wtedy pewno się dowie.
Ona ponoć to przeżywała, ale była z koleżanką-ktora usilnie ją do oddania kota namawiała.
Mam nadzieję,że sie dowiedzą.
JoasiaS pisze:hydra_pl pisze:Ja rozumiem, że jego "opiekunka" jest osobą starszą i ma starszą jeszcze matkę, ale ten kot miał 3 lata... 3 lata temu nie była dużo młodsza, jej matka tez nie... Biorąc pod uwagę, że kot moze przeżyć 20 lat to po co go brała? Nie pomyślała o różnych za i przeciw, prawda? O tym, ze może będzie musiała się zająć matką, albo że sama zachoruje. Sorry, ale dla mnie to bezmyślność. Współczuję jej tego, że ma chorą mamę (no tak podejrzewam), ale jeszcze bardziej współczuję temu kotu. Jestem potworem, jestem nieczuła, może... zwisa mi to szczerze mówiąc. Kot był zdrowy, młody... opieka nad nim to nie jest dużo czasu (wersja minimum - dać jeść, sprzątnąć kuwetę), czy naprawdę nie dało się tego pogodzić... np zabrać go do mamy i spróbować. Nie... bo zawsze jest łatwiej porzucić... to takie proste
Najgorsze jest to, że za jakiś czas ona weźmie następnego kota, bo mama wyzdrowieje, albo odejdzie (jestem okrutna, ale na tym życie polega) a jej będzie smutno samej, weźmie następnego... i kiedyś też go odda, bo nie będzie mieć już sił...
Hydra napisałaś dokładnie to samo, co i ja myślę. Nie znajduję żadnego usprawiedliwienia dla tej, pożal się Boże opiekunki, żadnego!
pisiokot pisze:
Maksiu, wybacz nam - ludziom.
To taka niepotrzebna śmierć ...
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 1654 gości