
Wczoraj idąc wieczorem ulicą Garbary, zobaczyłam kotka biegnącego za dwoma dziewczynami. Kotek biegł za nimi dość spory kawałek i zagadywał. Później zwolnił na chwilę i kiedy się z nim zrównałam, zaczął do mnie miauczeć, więc przykucnęłam, a on przybiegł, dał się wziąć na ręce i zaczął mruczeć. Ku protestom TŻta, zabrałam kociaka do domu, zapodałam kropelki na odrobaczenie, dałam karmę z tabletą na robale, przemyłam oczka, zakropliłam i oczka i nos, i zostawiłam kociaka w łazience. Rano okazało się, że któreś z kotów otworzyło drzwi i mały biegał sobie swobodnie po reszcie mieszkania. Karmy z Pratelem nie zjadł, więc podałam mu szybko dopaszcznie, a później miałam kota biegającego po łazience z glistami wylatującymi spod ogona


Kotek ma może 5-6 miesięcy, jest strasznie zakatarzony i brudny, ale kompletnie oswojony i rozmruczany. Jest biały w miodowe pręgowane łaty. Dałam mu na imię Hermes. podaję mu ten sam lek przeciwwirusowy co dostaje Puder. Po południu wrzucę jego zdjęcia. Mały strasznie wyje jak go zamykam w łazience, więc będę musiała go niedługo puścić do reszty.
Oczywiście szukamy domu, bo ja nie daję rady ze stanem 9 sztuk.