Dziś rano pojechałyśmy do GUSu z genowefą po Perłę. Pani Kamila złapała ją w pudło bez problemu, Perła nawet nie próbowała się wyrywać - co więcej, nie bardzo chciała przeleźć do klatki, leżała do połowy w pudle i patrzyła nam w oczy, trzeba było ją rączką podbieraka popchnąć
W lecznicy dzika dzicz została przebadana, osobiście mierzyłam jej temperaturę (40 stopni), wetki utoczyły trzy probówki krwi na badania. Na oko nieźle, zęby śliczne, nie zauważono żadnych wybroczyn. Perła dostała tolfę, kroplówkę i antybiotyk, krew poszła na badania.
Widziałam to już setki razy, a mimo to znowu mi kopara opadła, kiedy dr Cetnarowicz złapała Perłę za kark i zrobiła przy niej wszystko, łącznie z zaglądaniem do pyska

Ma mistrza za postępowanie z dzikimi kotami (chociaż dziś Perła źle się czuła, więc było łatwiej).
Bardzo dziękuję genowefie za dzisiejszą pomoc!
Dowiedziałam się też, że mam w lecznicy 390,00 zł. długu

Muszę posprawdzać za co i oczywiście zapłacić. Za Perłę też sporo będzie, trafiła do szpitalika, ma dokładne badania... Gdyby ktoś zechciał mnie wesprzeć finansowo byłoby cudownie (rozliczenia są w pierwszym poście, ale ja jakoś nie lubię tam zaglądać

).