FIP - błędna diagnoza

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto paź 28, 2008 14:15

Rozmawiałam wczoraj z moimi wetami, czy FIP jest rzeczywiscie tak rzadką chorobą.

Otóż, według nich, co tydzien pojawia się w przychodni co najmniej jeden przypadek kota chorującego na FIP (nie mylić z podejrzeniem FIP).

A dziennie weci w tej przychodni przyjmują ok. kilkudziesięciu pacjentów.



Problem przerabiałam, dwukrotnie, niestety.

W obydwu przypadkach weci nie pozostawili wątpliwosci, ze mamy do czynienia z pełnoobjawowym FIPem.

Na kilkadziesiąt kotów, które przewinęło się przez mój dom (mój Boże, to prawda...) - jest to jednak statystycznie mało.
Potwierdza się zatem teza o nikłej zjadliwości wirusa (zmutowanego).


Szukamy trochę nadziei, chwytamy się różnych, całkiem nieprawdopodobnych teorii. Bo to ogromny szok.
Bo kot z FIPem umiera powoli, niewytłumaczalnie. Nie cierpi, traci siły, zanurza sie w sen - przynajmniej na początku, u mnie to właśnie tak wygladało...

U mnie zachorowały zdrowe, brykające, zaszczepione, odrobaczone kocurki.
Kocurki, które były ZDROWE. Miały wszelkie dane ku temu, aby żyć długo i szczęśliwie. Zachorowały z dnia na dzien. To wszystko stało się tak NAGLE. Nie potrafię sobie wytłumaczyć dlaczego tak się stało.

Za każdym razem, gdy jestem w klinice, rozmawiam z wetkami o tej chorobie.
Próbuję sobie to wytłumaczyć, poukładać w głowie... :(

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Wto paź 28, 2008 19:29

Agalenora pisze:Rozmawiałam wczoraj z moimi wetami, czy FIP jest rzeczywiscie tak rzadką chorobą.

Otóż, według nich, co tydzien pojawia się w przychodni co najmniej jeden przypadek kota chorującego na FIP (nie mylić z podejrzeniem FIP).

A dziennie weci w tej przychodni przyjmują ok. kilkudziesięciu pacjentów.
.....


Aha. Czyli w europie wschodniej częstotliwość zachorowań na FIP odbiega od reszty świata. Nic tylko poszukać przyczyny i będziemy mieć lekarstwo.
Wybacz, ale widzę w tym lokalne błędy w edukacji lub lokalne skłonności środowiska wetów. Poczytaj dane statystyczne z USA, IRL, GB.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto paź 28, 2008 20:35

Aga, chyba przesadzają. Mój wet mówi, że w całej swojej praktyce spotkał dwa potwierdzone przypadki FIPa plus jeden na studiach. A parę lat już pracuje. I też w lecznicy raczej na brak pacjentów narzekać nie może. Myślę, ze to, co powiedzieli Twoi weci, to jednak gruba przesada, przy założeniach, że średnio jeden kot na ileś tam tysięcy choruje na FIpa.
Moja pierwsza kocia miłość
za TM
Obrazek Obrazek
Nie tworzysz świata, jest on zastany. Można tylko ruszyć tyłek i coś zmieniać. (Anda)

kota7

Avatar użytkownika
 
Posty: 12351
Od: Czw sty 27, 2005 20:19

Post » Wto paź 28, 2008 22:24

kota7, nie przesadzają - mają do czynienia ze specyficznym profilem pacjenta
1. koty fundacyjne, z dużych skupisk
2. przypadki trudne, 'tajemnicze choroby' - czasem pacjenci, którym weci z innych klinik nie umieli pomoc

Kilkudziesięciu pacjentów dziennie, pomnożone przez 7 dni w tygodniu, daje to ów wspomniany przez Was 1 procent, nawet mniej...

Poza tym, na temat edukacji wetów i międzynarodowych badań statystycznych nie będę się wypowiadać

Jestem filologiem, nie wetem.


Zastanawiam się, jakie kwalifikacje w tej materii posiada PcimOlki, który tak globalnie kwestionuje kompetencje wetów, w tym zupełnie mu nieznanych?
Tak na marginesie - zalecałabym więcej powściągliwości w osądach i wygłaszaniu teorii medycznych...
:roll:
Ostatnio edytowano Wto paź 28, 2008 22:25 przez Agalenora, łącznie edytowano 1 raz

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Wto paź 28, 2008 22:25

Przypominam, że w niektórych warunkach możliwość mutacji może sięgać 30%. To bardzo dużo.
W domach dość mocno zakoconych (przy czym brak jest definicji, jak mocno) może to być 5-10%. To też sporo.
Możliwość mutacji poniżej 1% odnoszona jest do domów, w których koty żyją pojedynczo.
Chciałabym również zaznaczyć, specjalnie dla Ciebie, PcimOlki, że to, co napisałam powyżej podaje m.in. brytyjskie źródło informacji.
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto paź 28, 2008 22:33

Galla, to co piszesz, ma sens.

Poza tym, nie wiem, czy były kiedykolwiek prowadzone badania w grupie kotów wolnożyjących?

nie wiadomo, na co umierają - jeśli chorują - umierają niezdiagnozowane - nikt chyba nikt nie bada ich, nie przeprowadza sekcji zwłok. A może się mylę? :roll:

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Wto paź 28, 2008 23:12

Acha, chciałabym podkreślić, że zdecydowanie jestem przeciwnikiem powszechnego diagnozowania FIPa, a wetów widzących tę chorobę w każdym trudnym przypadku i sugerujących uśpienie kota po jednym prostym badaniu, uważam za niedouczonych konowałów, którzy stanowią zagrożenie dla leczonych kotów. Śmiertelne zagrożenie.
Jednak daleka jestem od popierania stanowiska, żeby weta, który w uzasadnionych przypadkach bierze pod uwagę możliwość FIPa, uważać za bredzącego idiotę i zmieniać go tylko dlatego, że takie przypuszczenie wyrazi i przy silnych podejrzeniach popartych badaniami - wdroży leczenie zalecane przy tej chorobie.

Usiłuję po prostu wykazać, że FIP istnieje. To nie jest tylko bajka do straszenia właścicieli kotów.
Gdyby nie istniał, nie byłoby protokołów leczenia, opracowanych przecież właśnie w USA, UK, Niemczech i innych krajach. Nie byłoby badań nad wynalezieniem na tę chorobę leku i szczepionki.
Nie szuka się tych rozwiązań, jeśli nie ma realnego zagrożenia. Po prostu.
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro paź 29, 2008 6:55

Galla, zgoda, FIP istnieje, jednak nie wierzę w to, co pisze Agalenora. Aga, z całym szacunkiem, ale to się kupy nie trzyma, niechby dziennie przyjmowali 90 pacjentów, ile z nich to koty? Niechby to było 50 kotów dziennie, to daje 350 sztuk tygodniowo i na 350 sztuk jeden to FIP (a liczby, które sobie założyłam są pewnie zawyżone). No przepraszam, ale to byłby fenomen na skalę światową. Daleka jestem od negowania FIPa w ogóle, dopuszczam myśl, że Lucek jednak na to choruje, ale w to, co mówią Twoi weci najzwyczajniej nie wierzę.
Moja pierwsza kocia miłość
za TM
Obrazek Obrazek
Nie tworzysz świata, jest on zastany. Można tylko ruszyć tyłek i coś zmieniać. (Anda)

kota7

Avatar użytkownika
 
Posty: 12351
Od: Czw sty 27, 2005 20:19

Post » Śro paź 29, 2008 7:28

Agalenora pisze:kota7, nie przesadzają - mają do czynienia ze specyficznym profilem pacjenta
1. koty fundacyjne, z dużych skupisk
2. przypadki trudne, 'tajemnicze choroby' - czasem pacjenci, którym weci z innych klinik nie umieli pomoc

Kilkudziesięciu pacjentów dziennie, pomnożone przez 7 dni w tygodniu, daje to ów wspomniany przez Was 1 procent, nawet mniej...

Poza tym, na temat edukacji wetów i międzynarodowych badań statystycznych nie będę się wypowiadać

Jestem filologiem, nie wetem.


Zastanawiam się, jakie kwalifikacje w tej materii posiada PcimOlki, który tak globalnie kwestionuje kompetencje wetów, w tym zupełnie mu nieznanych?
Tak na marginesie - zalecałabym więcej powściągliwości w osądach i wygłaszaniu teorii medycznych...
:roll:


Umiejętność wykonywania działań matematycznych z zakresu szkoły podstawowej.
Co do powściągliwości zaś - naprawdę trudno ją zachować, czytając informacje o futrzakach usypianych na podstawie dodatniego wyniku testu Elisa. Jeśli ty możesz - podziwiam.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro paź 29, 2008 7:37

galla pisze:....
Usiłuję po prostu wykazać, że FIP istnieje. To nie jest tylko bajka do straszenia właścicieli kotów.
Gdyby nie istniał, nie byłoby protokołów leczenia, opracowanych przecież właśnie w USA, UK, Niemczech i innych krajach. Nie byłoby badań nad wynalezieniem na tę chorobę leku i szczepionki.
Nie szuka się tych rozwiązań, jeśli nie ma realnego zagrożenia. Po prostu.

Pewnie, że istnieje. Myślę, że celem tego wątku nie jest zaprzeczenie istnienia FIP, tylko uczulenie na nagminne nadużywanie tej diagnozy. Bo, co do tego, że jest nadużywana, chyba, zgadzamy się wszyscy.
Ostatnio edytowano Śro paź 29, 2008 8:01 przez PcimOlki, łącznie edytowano 1 raz

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro paź 29, 2008 7:39

U mojej Totuni zdiagnozowano FIP, ale była to trochę taka diagnoza z powietrza :wink: .
Mała i tak była za słaba na jakiekolwiek badania.
Miała wtedy około 2 miesięcy i wazyła 350gr.
Miała wielki, rozdęty brzuch i oddychała z ogromnym trudem.
Dostała antybiotyk i steryd, ale weci nie dawali jej praktycznie zadnych szans.
FIP jej przeszedł kiedy, na własną rękę, podałam uderzeniową dawkę espunisamu.
Totunia cała noc walczyła o kazdy oddech, wróciłam z nocnego dyzuru gdzie kolejny wet stwierdził, ze nic sie nie da zrobić. Zdeterminowana wlałam w nia dawke espunisamu jak na ludzkiego niemowlaka :oops: i okazało sie, ze FIP był potwornym wzdęciem. Mała nie miała tkanki tłuszczowej i prawdopodobnie wzdety brzuch uciskał płuca.
Wet, który ja leczył stwierdził, ze przez całą swoją karierę ( w miare młody :wink: ) widział jeden potwierdzony przypadek FIPa.
Obrazek

tangerine1

 
Posty: 15466
Od: Nie lis 14, 2004 20:59
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Śro paź 29, 2008 9:15

kota7 pisze:Galla, zgoda, FIP istnieje, jednak nie wierzę w to, co pisze Agalenora. Aga, z całym szacunkiem, ale to się kupy nie trzyma, niechby dziennie przyjmowali 90 pacjentów, ile z nich to koty? Niechby to było 50 kotów dziennie, to daje 350 sztuk tygodniowo i na 350 sztuk jeden to FIP (a liczby, które sobie założyłam są pewnie zawyżone). No przepraszam, ale to byłby fenomen na skalę światową. Daleka jestem od negowania FIPa w ogóle, dopuszczam myśl, że Lucek jednak na to choruje, ale w to, co mówią Twoi weci najzwyczajniej nie wierzę.


Czyżby moi weci okłamywali mnie?

Po co? :roll:

Koty od lat leczę na Białobrzeskiej. Wiem, że weci walczą do konca, o ile jest nadzieja. Pamiętam jak walczyli o Tosię. Nie zaniedbują niezbędnej diagnostyki.
Przeżyłam ten koszmar, dwukrotnie. Był pobierany płyn, wykonywane badania, w tym usg, zwierzaki nie reagowały na antybiotyki. Nigdy diagnoza nie została postawiona na piękne oczy.

I nie wiem, czy wiecie, ale to, że bardzo szybko pomaga steryd, zwierzak zaczyna jeść, ożywa się, też jest poniekąd potwierdzeniem choroby, sterydy osłabiają bowiem układ immunologiczny, co jest paradoksalnie korzystne, bo przy FIPie to właśnie ten układ immunologiczny 'atakuje od wewnątrz' organizm, powoduje nasilenie się objawów chorobowych.

Tyle wywnioskował filolog ze źródeł w necie i rozmowy z wetami.

Radzę poczytać, na spokojnie.

Cytat z vetopedii:

"Jest to stosunkowo rzadka choroba w środowisku kotów, atakująca prawdopodobnie mniej niż jeden procent kotów przyprowadzanych do lekarzy weterynarii na leczenie. W dużych zbiorowiskach kotów, takich jak hodowle czy schroniska dla bezdomnych zwierząt, ryzyko wystąpienia choroby jest znacznie większe i może sięgnąć od 10 do 20% populacji kotów w okresie kilku miesięcy"


Ale skoro to się kupy nie trzyma i wiecie lepiej, probując na siłę ukuć jakąś kosmiczną teorię...

- nie będę się już wypowiadać w tym wątku.

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Śro paź 29, 2008 9:33

Jak się bada miano koronawirusa? Testem Elisa? :roll:

Ci sami weci, do których chodzi Agalenora, leczyli Żwirka. Jak widać po jego przypadku nie przekreślają kota tylko dlatego, że być może choruje na FIP... Nawet jeśli są prawie pewni, że to ta choroba.

I jeszcze - być może to faktycznie jest specyfika tej akurat lecznicy, bo tam faktycznie jest dużo bardzo trudnych przypadków, zwierząt bardzo chorych, umierających, na których w innych lecznicach postawiono krzyżyk. Wielu pacjentów (może nawet większość) trafia do tej lecznicy po bezskutecznym leczeniu gdzie indziej. A to znacząco zaburza statystyki.

Ja sama trafiłam tam z umierającym kotem, po przejściu przez trzy inne lecznice. I okazało się, że kot może żyć. Ja sama skierowałam tam kilka "beznadziejnych" przypadków, które okazały się do wyleczenia (choć nie wszystkie). Nawet na forum ta lecznica polecana jest w trudnych sytuacjach, polecana również przez osoby spoza Warszawy. Dlatego nie dziwi mnie duży procent rzadkich chorób.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Śro paź 29, 2008 10:20

PcimOlki pisze:
galla pisze:....
Usiłuję po prostu wykazać, że FIP istnieje. To nie jest tylko bajka do straszenia właścicieli kotów.
Gdyby nie istniał, nie byłoby protokołów leczenia, opracowanych przecież właśnie w USA, UK, Niemczech i innych krajach. Nie byłoby badań nad wynalezieniem na tę chorobę leku i szczepionki.
Nie szuka się tych rozwiązań, jeśli nie ma realnego zagrożenia. Po prostu.

Pewnie, że istnieje. Myślę, że celem tego wątku nie jest zaprzeczenie istnienia FIP, tylko uczulenie na nagminne nadużywanie tej diagnozy. Bo, co do tego, że jest nadużywana, chyba, zgadzamy się wszyscy.

Tak PcimOlki. Ta diagnoza jest nadużywana. Co do tego się zgadzamy.
Ale Ty dodatkowo usiłujesz wykazać, że ta choroba w praktyce nie istnieje, a każdy wet ją podejrzewający to skończony idiota, przed którym należy uciekać.
Sugerujesz, ba! zalecasz wręcz, by tego typu diagnozy nie przyjmować do wiadomości i nie dawać kotom leków dla komfortowego odchodzenia na FIP. Ergo - sugerujesz tu zaniechanie leczenia, które może być jedynym sposobem pomocy kotu.
Że zacytuję:
PcimOlki pisze:Diagnozy FIP, jako wysoce nieprawdopodobniej, nie należy przyjmować do wiadomości. Jeśli nie ma prawidłowej diagnozy, leczyć w ciemno. Nie usypiać z powodu zdiagnozowania FIP. Nie dawać futrzakom leków dla komfortu odchodzenia na FIP. Zmieniać weta, aż się trafi na takiego z głową.


I to dopiero jest niebezpieczne. I skandaliczne.

Zapytam: skoro choroba ta praktycznie nie istnieje, to po co prowadzi się szeroko zakrojone badania nad znalezieniem na nią leku lub szczepionki?

Tangerine1 - to co piszesz jest przerażające :( A wystarczyło USG zrobić albo porządnie brzuszek obmacać. Dobrze, że Ci ten Espumisan przyszedł do głowy.
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro paź 29, 2008 14:17

No to moge dopisać przypadek Lucka. Na świeżo. Pierwsze badanie krwi na pasożyty wyszło negatywne. Uparłam się i chociaż lekarz mówił, że laboratorium solidne i widzieliby, że coś jest na rzeczy, poprosiłam o powtórkę. I wyszła hemobartonella. Wiem, że równolegle może być też FIP. Ale nie musi. PcimOlki, wielkie dzięki, to Ty mi podpowiedziałeś. Możliwe, że Lucek Tobie zawdzięczać będzie życie.
Moja pierwsza kocia miłość
za TM
Obrazek Obrazek
Nie tworzysz świata, jest on zastany. Można tylko ruszyć tyłek i coś zmieniać. (Anda)

kota7

Avatar użytkownika
 
Posty: 12351
Od: Czw sty 27, 2005 20:19

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: MB&Ofelia i 117 gości