- Słuchajcie! - warknął Rudy rozglądając się wokół nerwowo czy aby na pewno nie ma tych wielkich stworów na dwóch łapach. Nie było. Jednak pozostali nie sprawiali wrażenia przejętych: Szary, ksywa Olewus pracowicie wylizywał sobie ogon, a Szylkretka, pseudo Futro wgapiała się w tą okrągławą kocicę w lustrze. Była tak piękna jak ona. No, niemal.
Ten brak subordynacji zdenerwował Rudego. Postanowił wykorzystać swe walory naturalne - był większy od pozostałej dwójki i uważał, że posłuszeństwo mu się należy.Obiektywnie rzecz biorąc miał rację - zwiedził trochę świata więc miał doświadcznie. Raz nawet był nad morzem, choć nie pamięta tego dobrze, bo był jeszcze kociakiem. Poza tym notorycznie uciekał z balkonu czym wzbudzał podziw Szarego. Udało mu się też odbyć samotną wycieczkę w nocy. Wrócił w atmosferze triumfu i podziwu. Wolał się nie przyznawać do tego, ile się wtedy najadł strachu. Innym razem na spacerze w tych durnych szelkach mało nie złowił wróbla, a to już naprawdę było coś. Właściwie to by mu się wtedy udało gdyby nie te sznurki, w które go oplotły dwułapne stwory. Teraz zatem rzucił na szalę swój cały autorytet siadając w pełnej wyniosłości pozie.
Poskutkowało. Szylkertka skorzystała z okazji by obracając ku Rudemu wzrok zaprezentować futro na brzuchu (uważała je za szczególnie twarzowe). Szary na moment oderwał się od ulubionych ablucji.
Rudy z zadowoleniem oblizał pysk.
- Słuchajcie! - powtórzył. - Jest sprawa. Dwułapne się szykują przeciwko nam. Mam informacje.
- Ty? Informacje? Niby skąd? - wyszczerzył kły Olewus. On sam uważał się za znacznie lepszego wywiadowcę niż Rudy (ksywka Ucho, od zamiłowania do obgryzania uszu przy torebkach). - Ty zachowujesz się całkiem bez jaj. - dołożył już z grubej rury. - Nawet włazisz na kolana temu ze zdejmowanymi oczami. A potem śpisz mu u łap.
Ucho cały naprężył się w sobie przybierając bojową pozycję:
- Chciałbym Ci przypomnieć, że bez jaj to jesteśmy obydwaj - (tu dało się słyszeć cichutkie, lecz pełne żałości westchnienie Futra, która najwyraźniej coś wiedziała na ten temat) - ja przynajmniej nie jestem olewusem takim jak ty. - na tą wyraźną złośliwość dziąsła Szarego się uniosły odsłaniając imponujące kły, których z pewnością pozazdrościłby mu Nosferatu. - Zaraz, zaraz - kontynuował Rudy, najwyraźniej zadowolony z efektu - co to było ostatnio? Plecak czy kurtka?
- Kurtka - warknął Olewus skacząc na Rudego. W sekundę potem w powietrzu latało pełno futrzanych kłaków, kiedy chłopaki sczepili się z sobą w zażartej bójce. No, tak po prawdzie była to jedna z ich ulubionych rozrywek.
- Oj chłopaki - miauknęła z zadowoleniem Szylkretka. Uwielbiała jak się bili. Jeszcze bardziej uwielbiała jak się bili o nią. Teraz jednak chciała załagodzić spór więc zaczęła ich lizać po głowach, co zwykle skutkowało. Była bardzo ciekawa, co Rudy chce powiedzieć. Osobiście usiłowała nauczyć mówić po kociemu jedną dwułapną, ale ta chociaż powtarzała w miarę dobrze nie była w stanie odróżnić nadal tak podstawowych rzeczy jak "ryba" i "wołowina" i "sucha karma". A to przecież zupełnie podstawowe zwroty. No, ale czegóż można oczekiwać od dwułapnych. Zasadniczo trzeba było nimi kierować, żeby dali jeść (wszystko zależało od intensywności wpatrywania się oraz od częstości wymiaukiwanego słowa "jedzenie", które zdawało się być jedynym rozumianym przez dwułapne. A i tak trzeba im było powtarzać wiele razy - ot, takie prymitywne stworzenia). Poza tym nadawali się jeszcze do drapania pod uszami i sprzątania kuwety. Tu niestety ich przydatność się kończyła, ale niestety trzeba je było tolerować. Nawet mimo ich głupich pomysłów czasami. Szylkretka była bardzo ciekawa jaki to kolejny pomysł przyszedł do głowy dwułapnym. Używając więc swoich kobiecych wdzięków uspokoiła nieco chłopaków i teraz czekała aż się wyliżą.
Rudy położył się, udając nonszalancję, ale jego nastroszony ogon wskazywał jeszcze resztki emocji z dopiero co zakończonej bójki. Szary oblizał sobie nerwowo nos. Jego ogon pracował jeszcze w trybie wycieraczki samochodowej, ale Szylkretka widziała, w jego oczach ten sam błysk, który pchał go do zwiedzania pralki, albo innych interesujących miejsc (czyli wszędzie, gdzie wejść nie powinien). Wszyscy byli zatem gotowi by wysłuchać rewelacji Ucha. Wielki kot z zadowoleniem przeciągnął chwilę oczekiwania obserwując efekt suspensu spod wpółprzymkniętych powiek. Wreszcie kiedy napięcie zastygło w powietrzu wraz z kotami, odezwał się poważnym tonem:
- Jest problem. Podsłuchałem jak dwułapne namawiają się na nas. Ten duży ze zdejmowanymi oczami mówił, że trzeba nam obciąć pazury.
- Ojej, moje pazurki? - miauknęła przestraszona Futro, sprawdzając czy aby ma jeszcze na swoich łapkach. Były na szczęście, Długie i ostre. Wyglądały naprawdę imponująco. Ale przecież dopiero chwilę temu robiła manicure o krawędź fotela. Była z nich naprawdę dumna. Poczucie zadowolenia zmąciły grudki żwirku wplątane w futro na łapkach. Jak to się mogło stać? Spąsowiała i wstydliwie usiadła zasłaniając dowody niechlujstwa. Na szczęście nikt na nią nie patrzył. Na szczęście nikt nie patrzył??? No - nie mogła uwierzyć, że taka myśl jej przyszła do głowy!, - powinna być wszak podziwiana. Aż pokręciła głową zaskoczona sama sobą, co trochę błędnie zostało zinterpretowane przez chłopaków jako wyraz oburzenia.
Szary poczuł się w obowiązku do zabrania głosu:
- Chociaż raz te twoje konszachty z dwułapnymi się na coś przydają. Chyba musimy coś z tym zrobić - przypomniał sobie swoje ostatnie tortury piekielną maszyną do obcinania pazurów i związane z tym upokorzenie. Bez pazurów czuł się jakby był pozbawiony futra - nagi.
- Czy ktoś z was widział obcinacz? - rzeczowo zapytał Rudy.
- Eeeee, no więc... - Szylkretka próbowała zastanowić się nad jakimś tropem, ale nic konkretnego jej nie wpadło do głowy. Generalnie nieźle jej wychodziło tropienie jedzenia w kuchni. Miskę potrafiła wytropić z zamkniętymi oczami. Zwłaszcza pełną. Zresztą - to było po niej widać. Z tropieniem innych rzeczy miała niejakie problemy. Najczęściej to "inne rzeczy" tropiły ją. I zazwyczaj był to Ucho albo Olewus. Bardzo odpowiadała jej ta rola. Choć czasem dla zasady musiała na nich pofuczeć, żeby sobie nie myśleli.
- Chodźcie ze mną - powiedział rzeczowo Szary.
Cała Kocia Szajka szła gęsiego - Szary, Rudy, a na końcu Szylkretka. Zatrzymali się w sypialni przed wiklinowym koszykiem. Olewus patrzył na niego z niemym zachwytem. Ucho wyglądał na lekko zirytowanego, a Futro na zdezorientowaną. Pierwszy przerwał zaległe milczenie Rudy:
- Czy byłbyś łaskaw wyjaśnić nam o co ci chodzi? Bo ja chyba nie rozumiem.
- Jak to zwykle ty - mruknął Szary lekceważąco prychając w wąsy.
"Oj, zaraz będzie gorąco" zdążyła tylko pomyśleć Szylkretka nim Rudy pogonił Szaremu kota, zostawiając po sobie tylko kłaczki futra. Kocury biły rekord biegu z przeszkodami na trasie sypialnia - przedpokój - duży pokój, wykazując się nie lada zręcznością na śliskiej powierzchni przedpokoju, na której trzeba było w szybkim tempie wykonać manewr zakrętu, żeby nie wpaść wprost na szafę a następnie trafić do drzwi. i pokonać parę pomniejszych przeszkód. Parę sekund później z punktu docelowego dobiegać zaczęły bojowe okrzyki chłopaków. Futro pomyślała, że w zasadzie będzie fajnie sobie popatrzeć i pokibicować. Zanim jednak pokonała niespiesznym krokiem ten krótki przecież dystans między zwaśnionymi stronami zapanowało już zawieszenie broni.
- No dobra - stwierdził Rudy oblizując sobie nos. - Ty sobie ostrzysz pazury na wiklinowym koszyku. Nie całkiem nam jednak o ro chodziło. Rzecz w tym, że potrzebny jest nam obcinasz - bo to tym nas torturują dwułapne kiedy nas pozbawiają pazurów.
- aaaaaaaa - powiedział Szary tonem, który miał oznaczać pełne zrozumienie.
- miauuuuuuuuuuuu - potwierdziła Szylkretka, a chciała, żeby to zabrzmiało bardzo mądrze. - To jest chyba pod oknem, na tej półce z przystojnym kocurem, który się nie rusza. - Futro cała spłonęła rumieńcem. Zagadkowy opis dotyczył niewielkiej rzeźby kociej, która była przedmiotem nieustannej adoracji kocicy. Po chwili już tam byli. Olewus pierwszy wskoczył na półkę.
- Jest - krótkim miauknięciem potwierdził domysły Szylkretki. - Co robimy?
- Dawaj go tu na dół! - zarządził Rudy, a parę sekund później narzędzie tortur wylądowało tuż koło jego łba.
- Hej, uważaj trochę! - skomentował ten fakt - To wprawdzie dopiero moje trzecie życie, ale jeszcze się nie wybieram na KATafalk. Nie spieszno mi tam.
- No, to uważaj trochę ty gdzie stajesz - złośliwie uśmiechnął się Szary odsłaniając swe zęby. Wiedział, że działają na Szylkretkę, więc zrobił to tak, by ona na pewno je widziała. Widziała. Podziałały. Oczy jej zrobiły się z lekka maślane, a myśli z całą pewnością nie skupiały się na obcinaczu. Jednym susem Olewus zeskoczył lądując tuż koło niej niby przypadkiem ocierając się o jej bok. Ogon kocicy wyprostował się pionowo ku górze.
- Hej, amanty - upomniał ich Rudy - jest robota, potem się pomizdrzycie do siebie.
- No to co robimy? - rzeczowo zapytał Szary.
- Pomóż mi ciągnąć - mruknął szef szajki. - A ty, mała stawaj w drzwiach i jakby co to kocia muzyka, zrozumiano?
- Tak - powiedziała Szylkretka, choć nie do końca rozumiała, co znaczy "jakby co". Wolała jednak nie pytać, żeby nie powodować uśmieszków politowania. Na wszelki wypadek udała się na polecone jej stanowisko. Kiedy tak wpatrywała się w drzwi umknęło jej ważne zdarzenie - chłopaki zakamuflowały narzędzie zbrodni przeciw kotom.
- No i gdzie go schowaliście? - zapytała zaciekawiona.
- Oj nie bądź taka ciekawska - powiedział Szary - Nie wiesz, że "ciekawość zabiła kota"?
- He, i kto to mówi! - prychnął Rudy - Ten, który pierwszy wtyka swój nos w każde miejsce i sprawę!
- Dzięki temu więcej wiem - obruszył się Olewus.
- No i po co ci to: i tak wszystko olewasz! - zarechotał Ucho.
Szary chciał się oburzyć, ale tekst Rudego go rozbawił. Zaraz leżał więc obok szefa szajki i razem tarzali się po podłodze ze śmiechu. Szylkretka, która początkowo patrzyła na nich z zaskoczeniem też dała się ponieść tej fali wesołości więc po chwili wszystkie trzy koty oddawały się fali radości w błogim przekonaniu, że nic im już nie grozi, bo przedmiot potencjalnej zbrodni przeciw nim jest dobrze schowany w im tylko znanymi miejscu, o którym zresztą wnet zapomną. Bezpieczni i szczęśliwi nie wiedzieli tylko, że całkiem niedaleko jest sklep zoologiczny, a na jego wystawie groźnie połyskiwał obcinacz do pazurów...