Udało się

Nasze komando łapankowe odniosło sukces, biało-bure kociątko złapane

Podbierak wypożyczyłyśmy z lecznicy, ale też nienajlepszy był, bo z krótką rączką.
Klatka łapka stała pusta, zamknięta.
Przydał się wczorajszy rekonesans, zbadanie i przygotowanie terenu.
Okienko piwniczne pod schodami z jednej strony zabezpieczylam tekturą.
Z drugiej strony strony stanęły Marta i Kasia uzbrojone w podbierak, transporter i płachtę.
ja weszłam, tak jak poprzednio do piwnicy uzbrojona w gołe ręce.

Kociaka na pierwszy rzut oka nie było widać,(dobrze się schował, pani Basia twierdziła, że na bank nie ma go w piwnicy)
Ale - zaczęłam myszkować i... nagle pomknął jak strzała ku górze.
Dalej działały dziewczyny na zewnątrz
Było sporo emocji. Kociak nawiał bowiem z podbieraka, ale nieustraszona i obdarzona zimną krwią Kasia S złapała maluszka...
oczywiscie gołymi rękami, tak jak ja wczoraj...
***
Czekamy na relacje, dziewczyny zostały z maluszkiem w lecznicy.
Ja wróciłam do domu z Sarenką (ciężarówką z Górczewskiej, już po sterylce)