Uuuu... dawno mnie tu nie było...
Na wstępie uspokajam. Jeżyna żyje i ma się wyśmienicie
Nie wiem od czego zacząć.. Może od tego, że jeżyna wydeptał autostradę, a może od tego, że wyszczuplał ?.. O, już wiem:
Jeżyna na Run Warsaw !
Takiego maratończyka jak moja jeżyna to nie ma nigdzie
Jakiś czas temu Jeżyna został wypuszczony na cały ogród, ba. Na całe osiedle ! Bo siatkę ogrodzeniową z sąsiadami podnieśliśmy i Jeżyna sobie biega gdzie chce !
No i ta nasza Jeżyna na samym początku przepadła. Na kilka dni. No cóż, taka natura jeży. Ale po kilku dniach nastąpił wielki powrót. Jeżyna upodobała sobie nasz ogródek i nie dość, że w nim śpi (nawet wiemy gdzie), to codziennie uprawia biegi na orientację połączone z maratonem... A zaczyna się to całe przedstawienie około ósmej wieczorem. Jeżyna pojawia się znikąd i zaczyna chodzić. I chodzi, starannie wydeptując lawendę

rabarbar i oczywiście nie pomijając prymulek. Chodzi i udeptuje. W różach robi nawrotkę i starannie rozrzucając korę po ścieżce wraca przez lawendę i inne kwiatki. Dalej, pomiędzy pomidorkami, powstała już autostrada...

taka, że szpadla nie wbijesz. Kolejna nawrotka przy kompoście i znowu na autostradę... i tak co wieczór ! No, czasami idzie sobie precz na osiedle ale zawsze wraca i udeptuje. A jaki szybki jest skubaniec ! Autostradowicz – maratończyk jeden..
Acha. Dodatkowo ma towarzystwo. Czasami tylko, ale zawsze to jakaś odmiana w jego maratońskim życiu. Czasami bowiem przychodzi mała jeżynka. To znaczy nie wiemy jakiej płci ale przychodzi i się pożywia. Nie gonią się tylko fuczą więc myślę, że wojny nie będzie.
I taką monotonią odznaczają się kolejne dni z życia Jeżyny
Maraton, jedzonko (obowiązkowo trzeba napaskudzić przy jedzonku, a jak !) i spanko (na spanie wybrał sobie kącik, gdzie rosła najsmaczniejsza poziomka. Teraz już nie ma poziomki

Wystarczyło, ze parę razy sobie po niej przebiegł...)
O. I tyle słychać u Jeżyny
