Sprawę przemyślałam w nocy. Hipcia ma rację
Ale też i coś mi się wyjaśniło. To coś, to czerwone punkciki na twarzy, cztery, które pojawiły sie przedwczoraj

takie, co to nic nie znaczą, ale mogą znaczyć wszystko
Wstępnie wróciła wizja zarazy tureckiej, którą przeżyłyśmy z koleżanką Bungo rok temu.
A był to wyjazd wielce ryzykowny, albowiem znałyśmy się jedynie z jakiegoś kociego forum

No i nagle zapadła decyzja, że sobie polecimy razem do Turcji i zamkniemy się na dwa tygodnie w jednym pokoju. Po Basię stawiłam się na dworcu PKP z rozpoznawczą wielką , jak kapusta, sztuczną różą w ręce, a ona miała mieć na głowie kapelusz
O ile ja miałam różę w ręce, o tyle Bungo gotowa nie była i nikt w kapeluszu nie wysiadł. I nagle patrzę, że jakaś wysoka blondynka odstawiwszy bagaż, wciska na peronie na głowę coś dużego, co w czasach PRL-u nazywało się kurortnaja szliapa.
Samolot był dwie godziny później.
To teraz przejdę do pryszczy. Mniej więcej dnia siódmego, gdy miałyśmy już pięknie opalone oblicza, Bungo udała się do łazienki , była tam długo i coś liczyła. Był to pojaw czerwonych punkcików na twarzy, takich malutkich, w ilości kilkanaście. W następnych dniach wychodziły jak grzyby po deszczu, więcej i więcej, te wcześniejsze się powiększały, lekko ropiały i rozlewały, a nowe wciąż wyskakiwały. Dramat
Pocieszałam Bungo jak mogłam, bacznie obserwując oblicze własne, ale nic. I strasznie mi Jej żal było, że wróci wprawdzie młoda, ale jakby mniej piękna.
Cztery dni przed powrotem zauważyłam u siebie pierwsze cztery....Następnego dnia rano było już siedemnaście....
Resztę możecie sobie wyobrazić. Z lotniska we Wrocławiu pojechałyśmy prosto do apteki, włożyłyśmy nocą pani magister głowę przez okienko, aż się cofnęła
Jakoś minęło, ale nie tak szybko.
I przedwczoraj u mnie te kropki znowu......
Dzisiaj wiem. To Mić
On mnie łapą w nocy dopieszcza i nie zawsze pazurki schowa, a ma długie i ostre
No, nie trzeba lecieć do Turcji, wystarczy mieć szkolone koty, to znaczy może dać się wyszkolić....
