a ja też wiecznie w Krakvecie siedzę, bo Aleks z Rufinem zaliczyli wczoraj kontrolę gdyż Andusia zaczęła chorować więc nie czekałam do soboty tylko zapakowałam wieczorem cała trójkę do samochodu (Szila na zastrzyku wylądowała wcześniej). U Andusi to samo co u braci, ostra infekcja gardła, mam nadzieję, że wyzbiera się tak szybko jak bracia, którzy już ciągną brzuchy po podłodze z obżarstwa. Dzisiaj oczywiście powrót na Sanocką, bo Andzia nie chciała jeść i kupka nie taka jak trzeba, dostała kroplówkę i witaminy wydzierając się przy tym wniebogłosy. Jak jej podtykam śmietankę czy serek homo pod nos na palcu to zlizuje troszkę, sama z siebie nie chce jeść

Ale umyła sobie łapki więc może poczuła się troszkę lepiej
Szilka strasznie nie lubi tych zastrzyków, nie dziwie się jej wcale, bo są bolesne. Masujemy łapkę ale na razie jest wszystko bez zmian.
Wczoraj poszedł do domu Gandalf, miałam zawieźć go dzisiaj ale to było po drodze do Krakvetu więc zabrałam cały samochód kotów i panią, która adoptowała Gandusia. U niej w domu oczywiście zaczął się zaraz wtulać w nią i wykładać brzuszek do głaskania tak, że powinien być szczęśliwy
