» Sob paź 11, 2008 19:26
Simeon nie żyje
W nocy poszłam spać prezd 2, przed snem położyłam świeże butelki z wodą, nakarmiłam, dałam świeże podkłady, przewinęłam, dostał ciepły ręcznik na noc. W nocy jeszcze raz zawołał Teodora, który przyszedł i go polizał.
Wstałam po 5 rano. Był bardzo słaby. Ale zjadł mleczko i trochę siemienia. Leżał taki biedny, dałam ciepłą wodę do butelek. Rano teodor wszedł do łazienki, powąchał małego Simeonka, dotknął go pyszczkiem. Musiałam wyjść o 6.45. Przed godziną 8 był w domu TZ z gerberkami mięsnymi. Zauważył, że Simeonek zaczyna jakby charczeć, był znowu słabszy, trudniej oddychał. Osłuchał go, ale obzęku płuc nie było. Uzgodniliśmy przyjęcie u pani dr Schneider. TZ złamał wszystkie przepisy ruchu drogowego. Jechał 130 km/h w aucie z ogrzewaniem włączonym na maxa i z Simeonkiem obłożonym butlami z gorącą wodą. Przed 9 Simeonek został przyjęty do pani doktor. Włożono go do inkubatora, dostał antybiotyk, kroplówki, masę leków. Pani doktor żałowała, że taki słaby i tak biedny... Miał zostać w inkubatorze do 14.
O 12.42 pani doktor zadzwoniła do mnie i przekazała informację, że nie udało nam się i Simeon zmarł. Zadzwoniła bo nie chciała aby TZ jechał z nadzieją na kotka i dopiero na miejscu dowiedział się o śmierci. Powiedziała, że wszystko szło ku dobremu, udało się podnieść temperaturę ciała, ożywił się, podniósł głowkę nawet. Nagle przyszła fala wymiotów, zatrzymało się krążenie i zatrzymała się oddychanie. Reanimowali go ale bez żadnego efektu.
TZ pojechał odebrać pusty transporter i podziękować pani doktor. Zobaczył Simeonka, poprosił o to. Maleńki Simek wyglądał tak spokojnie jakby spał.
Informację o śmierci Simeonka dostałam w trakcie kursu. Na zajęcia wróciłam tak zapłakana, że ledwo dałam radę wysiedzieć. Jest mi tak ogromnie żal tego małego, kochanego kociaka. Tak ciężko mi się pogodzić z tym cierpieniem niezawinionym i z własną bezradnością.
Kiedy weszłam moment temu do domu to Teodor szukał znowu Simka. Poszedł do łazienki, szukał jego koszyka, posłania, patrzy nieufnie, szuka, chodzi po domu...
Maleńki, biedny Simeon, któremu nie dane było długie życie...
Był u nas tylko od środy a tak bardzo boli...
Zmarł dzisiaj po godzinie 12. Zdecydowaliśmy, że pani doktor skieruje jego ciałko do kremacji.