Świeciło słoneczko, a Otis pchał się pod nogami na podwórko. Zuzia grabiła liście, Otis poszedł z nią do ogrodu. Potem wybrał się na wędrówkę. Wychodzę z domu, wsiadam do samochodu, który stał na ulicy. Słyszę biegnie Otis na sygnale - buuuuuuuuuuuuuuuuuuu i nagle...zamarłam, z końca ulicy biegnie pies dalszych sąsiadów, suka, wilczur...biegnie wprost na Otisa...wrzeszczę na Sabinę - "Zostaw"...krzyczę na sasiadkę, żeby ją zabrała, Otis zniknął w lesie. Sabina natychmiast wróciła do sąsiadki, a ja wołam Otisa. Cisza. Wołam dalej. Cisza...chwilę potem głośne buuuuuuuuu, ale z wysokości....Otis wbiegł na brzozę, był na wysokości jakiś 2, 5 metra. Stoję pod drzewem i kiciam. Mądry kocurek powoli łapa za łapą zsunął się z drzewa, ale spod drzewa już się nie ruszył. Podeszłam do niego, powoli wzięłąm na ręce. Ogon miał jak szczota do czyszczenia butelek. Był przerażony. Zajęły się nim dziewczynki, ja musiałam jechać na spotkanie.
Czy ta przygoda nauczy go, że nie należy opuszczać podwórka?
W kwestii siknia - nadal sucesy
Czy pisałam Wam, że zmieniłam trochę dietę kotów? Dostają dużo więcej mokrego, diametralnie więcej, a suche - zawsze zalane wodą. Może to też ma wpływ? Kupiąłm dziś wołowinkę II klasa, 12 zł/kg, cena lepsza niż w puszkach, prawda? 1,20 za 100 gr.