Dobrze, że Cioteczka Ruru zajrzała i tyle kciuków trzymała
Bo chyba mamy domek
Domek wczoraj do mnie dzwonił, grzybek nie odstraszył, potem była wymiana maili ze zdjęciami

bo przedstawiona mi została przyszła kociopsia rodzinka Maciejki, a dziś wizyta przyszłych Dużych.
Zaczęło się od wpadki pt. nie ma kota

Bo nigdzie tej małej Kundzi nie było. Wygnaliśmy Bunię zza pieca, bo myśleliśmy że to może ona ją ukrywa

ale nic z tego, balkon, łazienka, szafki w kuchni nic.
Państwo usiedli, Shibasek ich zabawiał, nawet Jack wyszedł z szafy, Bunia zza kuchenki a Maciejki nie ma. Tknęło mnie i otworzyłam 2 część szafy w pokoju, z której radosnym krokiem wyszła Maciejka
Pani porwała ją na ręce, przytuliła a mała zaczęła wąchać ją po twarzy. Przytuliła się i siedziała grzecznie

Potem była też u swojego przyszłego Pana na rękach, były fotki i zabawa sznurowadłem

Potem popis zabawy piłką

Mała wypadła bardzo dobrze, Pani stwierdziła, że jest taka śliczna i kochana, że zabrałaby ją już dziś nawet, że grzybka to ona prawie nie widzi. Ale ustaliłyśmy, że jeszcze z tydzień małą podleczę, żeby nie zaraziła swojego nowego kociego i psiego bracisza i Maciejka wyprowadzi się na swoje śmieci. Domek zaprosił nas do siebie tak więc poznamy osobiście całą rodzinę Maciejki

Pies jest kotolubny, mam nadzieję, że Maciejka się z nim polubi.
Ufff, nawet nie wiecie jak się cieszę. Wiem, powinnam nie zapeszać
