1969ak-no ładnie

Tylko wiesz, zakochania w kocie się nie da leczyć... Spokojnie, będziem szukać dalej...
Dostaliśmy 100zł od
Moniki777- dzięki wielkie
Tempo zdarzeń sprawia, że nie bardzo nadążam...
Po pracy wybrałam się z Tomkiem na Pogodną. On odwiózł kocice po sterylce do karmicielki. I pani miała złapac dwa kiciaki. I co? jednego i owszem. A drugi poszedł jej po głowie i zwiał pod samochody. Wlazł do jednego pod maskę i zaczął drzeć ryjka. No i choć siądź i placz. Bo jak tu zostawić samotnego, przerażonego kićka pod maską samochodu? Przecież jakby tam przysnął to by go silnik przerobił na mielone...
Na szczęście Tomasz go wystukał

- tj tak długo trącał samochód aż mały się stamtąd wykotkował.
Potem tylko pół godzinki biegania za nim po krzakach z zestawem transporter -podbierak

Było widowisko dla dwóch bloków
Ale w końcu maluch uległ perswazji Tomka
Oba kicie pojeździły sobie ze mną zdrowo. Pojechaliśmy do Jani "sprzedać" dwie dzikunki z serii rozbójników. Pojechaliśmy do Szałwii po klateczkę dla "pogodnych" dzikunków.
Kicie i klateczka wylądowały w nowym DT - u Asi na Piłsudskiego. Asia jest mega-fajna i bardzo przejęta.
Trochę martwiła ją konieczność spakowania towarzystwa do klatki, ale myślę, że 2-3 dni i maluchy będą śmigać wolno. Nie są strasznie dzikie, tylko bardzo przestraszone.
Whiskasowy i dymny chłopaczek. Prze-pięk-ne.... Fotek nie robiłam dziś bo to by mogło skończyć się zawałkiem serduszek.
Potem pojechałam po klatkę do Agnieszki - jakiś miesiąc temu pisałam, że jest taka samodzielna Agnieszka, co to spotkała pod blokiem kota z raną na karku. Sama go złapała, leczyła, woziła do lecznicy. Okazało się, że kot ma chore nerki - jeździła z nim dwa razy dziennie na kroplówki.
Obecnie wyniki są dużo lepsze, kot przytył 1,5 kg.Jest wielkim dzikunem - ale dziewczyna jakoś sobie radzi - jest w stanie sama podać mu kroplówkę
Kić zostanie u niej, dziewczyna wzięła na siebie leczenie go (bo wiadomo, TOZ kochany, ale biedny)
naprawdę takie osoby przywracają wiarę w to, że ludzie nie są jednak tak strasznie źli...
I żeby było śmieszniej - okazało się, że to moja była studentka
Potem odwiozłam klatkę do Jani na świeżutko złapana starszą kumpelę 5 małych zbójników.
I pojechałam do Szałwii - na okazanie Słonka.
Fajni państwo przyszli - mieli kiedyś kiciusia mega chorego, więc Słonko ich nie przeraża. Chcieli pakować od razu -ale ponieważ Chineczka by się zapłakała to poczekaja do jutra. Jutro obie panienki jadą na kontrolę i potem (miejmy nadzieję) Chineczka do pani, która oglądała ją wczoraj a Słonko do dzisiejszych państwa. Miejmy nadzieję na happy end...
zła jestem na siebie bardzo. Zadzwoniła dziś pani ws Jeżynki. Że oczko jej nie przeszkadza i wogóle. A ja zgubiłam Jeżynkę
ślubowałam uroczyście, że jutro po pracy pojadę jeszcze raz i obejdę wszystkie miejsca gdzie tylko się da...
Jeśli nie znajdę to trudno, może uda się oddać Marcysię p.Ani...