Wybieram się do pani Danusi w sobotę. Mam trochę karmy dla alergików (Duży) i trochę żwirku. Przedszkolanka jest umierająca,

ma mocznicę i nie da się już jej pomóc. Dostała leki i kroplówkę, ale to tylko chwilowa ulga. Mocznik ponad 500 - wetka sugerowała uśpienie, ale pani Danusia nie ma sumienia tego zrobić.

Biedna kociczka, biedna pani Danusia.
Z lepszych wiadomośći - adoptowałam Zosię. Jest już u mnie od 4 tygodni. To przeurocza, kochana i niezwykle miziasta kociczka.

Z Klarą i Gapciem (też od pani Danusi, przedtem Krówek) świetnie się rozumieją (na moje nieszczęście - okropnie rozrabiają). Ale są kochane, Gapuś też już się do nas przekonał - na początku był bardzo zdystansowany, ale teraz już jest dobrze.

Żeby jeszcze udało się znaleźć domy reszcie młodzieży. Może jakiś cud się zdarzy.
