Dziś poszłam do pracy, rano TŻ zajmował się Bellą, powiedział, że mało zjadła i z trudem chodzi i sika pod siebie
Przyjechał po mnie o 12, bo dłużej nie mogłam wysiedzieć, pojechaliśmy po Bellę i do weta... Jak weszłam do domu to zobaczyłam, że przednia lewa łapka (która wczoraj była ok) dziś jest spuchnięta, a pomiędzy 1 a 2 palcem licząc od lewej jest wielka gula z ropy. Jak dojechaliśmy do weta to czekaliśmy w kolejce i wtedy ten ropień sam z siebie pękł, więc jak weszliśmy to było czyszczenie. Dzielna dziewczyna trochę popłakiwała, ale wytrwałą wyciskanie ropy i dezynfekcję. Ostatnio startowała do lekarza z pazurami, a teraz grzecznie i spokojnie (no mnie próbowała podgryźć) przetrwała wizytę, została obmacana, obejrzany brzuszek, ząbki, dziąsła.
Pysio w środku zaczerwieniony i to może powodować problemy z jedzeniem, o bakteriach świadczy też powalający oddech.
Dostała dwa zastrzyki: z antybiotyku i przeciwbólowy.
I teraz zła wiadomość, pani doktor wyczuła powiększone nerki, jutro rano po przegłodzeniu jedziemy na badanie krwi, morfologia, biochemia...
Błagam trzymajcie kciuki, żeby wyniki były dobre

ja nie chcę, żeby ona była chora, tyle już przeszła...