Odnotowuję korzystanie z kuwety - widać, że nasikane, a po obwąchaniu (osobiście) wszystkich kątów w mieszkaniu, nie odnotowuję nasikania poza kuwetę. No, czyli zmierzamy w dobrym kierunku
Miałam dzisiaj to szczęście, że Bandita załatwiła się przy mnie, a wyglądało to tak: przyszła do pokoju, popatrzyła na kuwetę, przeszła po niej (po ramkach), poszła dalej. Później: szalejemy, szalejemy, szalejemy. Dziewczyna zaczyna się kręcić (śledzę uważnie, bo coś się święci): wchodzi do wszystkich skrzynek - w skrzynkach są słoiki (ja w pełniej gotowości do interwencji), wychodzi. Wchodzi do pudełka, w którym jest folia, ja myślę: no to zaraz będzie niemiła niespodzianka, ale nie. Z pudełka poprawnie wyszła i równie poprawnie poszła do kuwety
A ja musze teraz te wszystkie niepotrzebne śmieci gdzieś poupychać, żeby Bandity nie ciągnęło.
Początek wizyty: jak tylko Młoda usłyszała klucz w zamku, przybiegła popatrzeć o co chodzi, jest niezwykle ciekawska. Jest dobrze, bo właśnie spała i nie biega z prędkością światła. Ja wykorzystując sytuację - hyc! kota na ręce. Wrzasku było mało, szybko się ułożyła i dawała szyję do głaskania, było miło

Później, kiedy już zaczęła szaleć, nie poszło już tak łatwo. Próba wzięcia na ręce oznaczała wrzask obdzieranego ze skóry kota

Odpuściłam. Następnie zabawa, zabawa, dużo zabawy. Zmęczyła się, poszła spać. Koniec.
A Zonek też nie mieści się do kuwety, szczególnie po przyjściu Bandziora. I to wcale nie rozmiarowo, bo schudł dzięki Młodemu, który go troche rozruszał, bardziej właśnie na złość

Kiedy tylko usłyszy się grzebanie w kuwecie trzeba iść sprawdzić czy na pewno wszystko wyląduje w środku czy przypadkiem kot się nie zmieścił, a co gorsza nie mieści się jeżeli już robi koopę (chociaż rzadko), siku do wczoraj dawał radę. Dlatego po Matki-Boskiej-Pieniężnej trzeba kupić większą kuwetę - koniecznie.