Nowa seteczka, stara bajeczka - Kroniki skrzata Kleofasa

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon wrz 29, 2008 10:44

Ale i w tym Złym Czasie istniało Dobro, może nawet było wtedy wyraźniej widoczne...

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon wrz 29, 2008 19:16

- Pech, cholerny pech – mamrotał i przestępował z nogi na nogę, niby zdenerwowany koń.
Przemknąłem tuż za jego plecami i skręciłem w stronę dworu.
Było ciepło. Lekki wiatr rozciągał cieniutkie nitki babiego lata, oplątywał nimi sztywne łodygi ostów, leniwie brzęczały pszczoły, a po niebie powoli sunęły tłuste, białe obłoki.
Na poboczach kwitły wrzosy, a od strony lasu powiew wiatru przynosił woń wilgotnej ściółki.
Dwór mrugał do mnie spomiędzy liści czystymi, błękitnymi od nieba szybami, a w ogrodzie urzędowała Kociama.
Stojąc na niskiej, grubej drabince zrywała dojrzałe jabłka i starannie układała je w koszyku.
Na mój widok radośnie pomachała ręką, zaś Maciejek wyskoczył spomiędzy traw i wywinął dokoła moich nóg zgrabną ósemkę tak energicznie, że byłbym się przewrócił.
- Proszę sobie wyobrazić – powiedziała Kociama schodząc z drabinki, – że Beata wyjechała nie wiedząc nic o…
Urwała i rozejrzała się dokoła.
- Sprawdzam, czy nie ma tutaj tej gaduły – usprawiedliwiła się. – No więc ktoś rozpytywał o jej adres i podejrzewam, że …
- Że to ten z wielkimi uszami – rozległo się z trawy, a Kociama załamała ręce i wzniosła oczy ku niebu.
Nieduży szary cień potruchtał miedzą kołysząc długim, cienkim ogonem.
Maciejek cicho prychnął przesłoniwszy nos łapką.
- Dzieci powrócą tutaj zimą – powiedziałem.
Kociama uśmiechnęła się i powróciła do przerwanej pracy. Obszedłem sad oglądając każde drzewo. Dotykałem spękanej kory, gładziłem guzowate pnie starając się zapamiętać, o których trzeba donieść Leśnemu, aby je opatrzył i zabezpieczył na zimę.
Zerwałem kilka dojrzałych śliwek i przysiadłem na przydrożnym kamieniu rozkoszując się ich smakiem.
Strzepnąłem w trawę tłustego, białego robaka i jak sztubak pstryknąłem pestką w kępę dzikiej mięty.
A potem, nucąc jesienną piosenkę, w której było dużo o pajączkach szybujących nad ścierniskiem, o wronach brodzących w zaoranej ziemi i chomikach napełniających ziarnem swe podziemne spiżarnie ruszyłem dalej.
Na rozstajach, gdzie dzika róża pięła się po kamiennym słupku dźwigającym zniszczonego przez deszcz i wiatr świątka dostrzegłem przygarbioną postać Jerzego.
Uskoczyłem w bok i prawie w ostatniej chwili zdążyłem ukryć się za pniem starej, rozłożystej lipy.
Przytuliłem policzek do jej pnia tak mocno, że usłyszałem delikatne pulsowanie soku pod szorstką korą.
Tymczasem Jerzy wspiął się na palce i w utrącone, nierówne palce figurki wsadził przywiędłą różę.
- Drogi Antoni – powiedział. – Miej litość nad starym, smutnym błaznem i pomóż mu odnaleźć zagubiony czas…
Herbaciany płatek oderwał się od korony i powoli sfrunął na ziemię.
- Myślę, że to dobry znak – powiedziałem wychodząc z ukrycia, a uszy Jerzego zrobiły się nagle płomiennie czerwone.
- Co daj Boże – bąknął i potarł nos.
- Wcale nie jest tak trudno odnaleźć zagubiony czas – odparłem i podałem mu kapciuch z leśnym tytoniem.
Usiedliśmy pod figurką i chwilę paliliśmy w milczeniu.
Widać leśny tytoń zaczął swe magiczne działanie, bo nagle Jerzy rozpromienił się.
- Podobno dzieciaki mają wrócić zimą – powiedział.
- Słyszałem – odpowiedziałem siląc się na obojętny ton.
- Ciekaw jestem, czy…
- Bez wątpienia, bez wątpienia – uśmiechnąłem się i wystukałem fajkę.
Jerzy odetchnął głęboko i nagle zmarszczył brwi.
Wysoko nad naszymi głowami rozległy się jękliwe nawoływania do złudzenia przypominające szczekanie psów.
Spojrzałem w górę.
Po niebie majestatycznie sunął na południe klucz żurawi.
- Podobno przynoszą szczęście – rzekł cicho Jerzy.
- Na pewno – odparłem.
Ptaki stawały się coraz mniejsze, głosy cichsze, i ponownie zapadła cisza.
- Jesień idzie – odezwał się głos za naszymi plecami.
Komendant straży miejskiej usiadł obok nas, wyjął z kieszeni grubą igłę z przewleczona przez nią lnianą nicią i zaczął nawlekać na nią niby korale dojrzałe owoce jarzębiny.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto wrz 30, 2008 8:10

:lol:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto wrz 30, 2008 11:09

:):):)

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt paź 03, 2008 8:15

A dzisiaj to ja upomne sie o bajusie, skoro Inusia sie nie upomina.....
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt paź 03, 2008 14:25

madziaki pisze:A dzisiaj to ja upomne sie o bajusie, skoro Inusia sie nie upomina.....

Ja też się upomnę:
JA ŻĄDAM BAJKI
Inka

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob paź 04, 2008 2:31

caty, żyjesz ty aby? :roll:
ObrazekObrazekObrazek
Panowie Kocurowie
"Poznasz siebie, poznając własnego kota." Konrad T. Lewandowski, "Widmowy kot"

PumaIM

Avatar użytkownika
 
Posty: 20169
Od: Pon sty 20, 2003 1:30
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob paź 04, 2008 13:13

Żyję - mam remont. Ale dzisiaj będzie :)
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob paź 04, 2008 13:17

caty pisze:Żyję - mam remont. Ale dzisiaj będzie :)

Ciekawe, dlaczego nie do końca w to wierzę

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob paź 04, 2008 13:48

Witam wszystkich w tym wątku!
Ostatnio tak się u mnie porobiło, że ciągle nie miałam czasu doczytywać cudownych bajusi... :( Zanim wreszcie doczytałam - to kolejne zaległości zdążyły się porobić... I przez to się nie odzywałam...
A teraz, jak już wreszcie doczytałam WSZYSTKO! To wlazłam wczoraj na miau - a tu nie ma kolejnej bajusi :(
Wlazłam dzisiaj - nadal nie ma... :(

Ania z Poznania

 
Posty: 3378
Od: Śro gru 17, 2003 15:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob paź 04, 2008 13:53

caty pisze:Żyję - mam remont. Ale dzisiaj będzie :)

Aaaaaaaaaaaaa! To trzymamy za słowo!
I kciuki za remont! :ok: :ok: :ok:
A co konkretnie remontujesz?

Ania z Poznania

 
Posty: 3378
Od: Śro gru 17, 2003 15:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob paź 04, 2008 17:46

caty, czekamy :evil:
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Sob paź 04, 2008 19:06

Okna cukierni świeciły we wczesnym zmierzchu ciepłym, pomarańczowym światłem. Już w drzwiach czuło się zapach czekolady, cynamonu, migdałowego likieru, który panna Madzia chętnie dodawała do kawy i olejku pomarańczowego.
Wszedłem do środka i zająłem swoje miejsce przy wciśniętym w kącik stoliku, na którym w okamgnieniu pojawiła się malutka filiżanka i talerzyk z kremówką. Spiłem z czekolady słodką piankę a kiedy sięgnąłem po łyżeczkę, aby napocząć ciastko, panna Madzia delikatnie trąciła mnie w ramię.
Spojrzałem we wskazaną stronę i zamrugałem oczyma z wrażenia.
Do cukierni weszła otulona kolorowym szalem Pacynka, a na jej szyi wisiał podwójny sznur jarzębinowych korali.
Panna Madzia rzuciła mi porozumiewawcze spojrzenie – zupełnie jakbym należał do grona stałych mieszkańców miasta uwikłanych w lokalne plotki i afery – a ja odpowiedziałem dyskretnym mrugnięciem.
Pacynka zmierzała prosto do mojego stolika. Zdjęła kolorowy szal, przerzuciła go przez oparcie krzesła i usiadła naprzeciw mnie.
- Ładne korale – powiedziałem, a Pacynka zarumieniła się.
- Lepsze to niż mandolina – zachichotała panna Madzia, a Pacynka poważnie pokiwała głową.
- Nigdy więcej mandoliny – orzekła wbijając widelczyk w kremówkę.
Do cukierni, przez uchylone drzwi bezszelestnie wsunął się duży, gruby, czarny kot, przemaszerował między stolikami i ułożył się na zwisającym z krzesła końcu szala.
Pacynka przesunęła palcami po koralach.
- A… co stało się z mandoliną? – Zapytałem nabijając fajeczkę. Zapach leśnego tytoniu zakręcił mi w nosie.
- Zamknęłam ją w areszcie. – Pacynka wydobyła z fałdów spódnicy duży, zardzewiały klucz i potrząsnęła nim triumfalnie niby kot myszą.
Panna Madzia parsknęła śmiechem, a gruby, duży, czarny kot sennie otworzył jedno oko.
W półmroku, zalegającym kąty cukierni błysnęło zielone oko starego radia, a głośnik delikatnie zatrzeszczał.
Panna Madzia spojrzała w kąt, ale wszystko ucichło.
- To radio mojej babci – wyjaśniła Pacynka. – Przyniosłam je tutaj, bo często samo włączało się w nocy. Zupełnie nie mogłam spać, kiedy patrzyło na mnie to zielone oko…
- Mi to nie przeszkadza – powiedziała panna Madzia. – Co prawda jest to trochę dziwne, ale…
- Takie jest nasze miasto – powiedziała Babcia Tekla zamykając za sobą drzwi.
Głośnik zatrzeszczał po raz drugi i po raz drugi łypnęło zielone oko. W półmroku odezwała się cicha melodia.
- Zielony walczyk, raz, dwa, trzy – odezwał się od progu głos komendanta.
Pacynka wzniosła oczy do sufitu i poprawił korale.
Komendant zaś stanął obok jej krzesła, strzelił obcasami i głęboko się ukłonił.
- Proszę panią do walca – powiedział uśmiechając się niby mały chłopiec, a muzyka odezwała się trochę głośniej.
Mała szara kotka fuknęła chowając za siebie ogon, gdy komendant z Pacynką przemknęli obok niej w jakiejś skomplikowanej figurze tanecznej, duży, gruby, czarny kot zasłonił łapą nos.
Poczułem się nagle młodo i beztrosko i choć sięgałem Babci Tekli zaledwie nieco ponad ramię poprosiłem ją do tańca i dołączyliśmy do komendanta i Pacynki.
A kiedy Babcia Tekla nieco się zadyszała wyciągnąłem ręce do panny Madzi, a zielone oko mrugnęło do mnie porozumiewawczo.
Babcia Tekla tymczasem napełniła wysokie szklanki kruszonem i sprzątnęła ze stolika puste talerzyki.
- Zapraszamy na wieczór tańcujący – zawołała w stronę Bajanny i Wincentego, którzy trzymając się za ręce wynurzyli się z parku.
Bajanna wesoło pomachała ręką i pociągnęła Wincentego w stronę cukierni.
Pacynka opadła na krzesło poprawiając rozwichrzone włosy i sięgnęła po szal.
Duży, gruby, czarny kot wstał niechętnie mrucząc pod nosem coś na temat Mahometa i wyskoczyła na stojący w kącie stary, wiklinowy fotel.
- Żadnego szacunku – dodała szara kotka przyglądając się ze skupieniem koniuszkowi swego ogona.
Kiedy umilkła muzyka panna Madzia podeszła do okna. Rynek stał pogrążony w ciemnościach, jedynie srebrne światło księżyca rzucało na jego bruk czarne, postrzępione cienie parkowych drzew.
- Nie ma prądu – powiedziała, a zielone oko błysnęło figlarnie w mroku.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob paź 04, 2008 19:07

Remont po ubiegłorocznym zalaniu. Ze ścian w dwu pokojach spadł tynk, pleśń za szafami...horror. Na podłodze dziwne wybrzuszenia. Remontujemy sami - bo koszty i wogóle...ale ma się ku końcowi...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob paź 04, 2008 19:17

za małe koszty remontu i za nowe bajusie :ok:
Maria (specjalistka d/s kosztów)
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 21 gości