A Quazi dostał dzisiaj zastrzyka i był wielce dzielny. Ja chyba byłam na tyle przerażona i rozdygotana, że uznał, że nie ma już sensu robić histerii, bo to się może zakończyć czyimś zawałem. Emocji już za dużo było w powietrzu. Oczywiście po zastrzyku musiał okazać swoje niezadowolenie i majestatycznym krokiem udał się pod fotel. Ja okazałam się niegodna i poszłam do komputera, Qua równie majestatycznie wyszedł spod biurka, wskoczył na brzeg łóżka najbliższy mnie i spoglądał dając do zrozumienia, że on to też by chętnie posiedział przy biurku, dokładnie na moich kolanach. No to zbliżam kolano do kota, kota wyciąga łapkę no ale przecież nie dosięga nią do tego kolana

przybliżam jeszcze bardziej, ale zdecydowanie mam za krótkie nogi. No to wyciągam ręce po kotka ale on wejściem na nie nie był zainteresowany... no to przybliżam się też nie. Wreszcie siłą wzięłam go na ręce i zrobiłam zrzut na nogi... o to jednak chodziło. Bo ja nie powiem, że Qua zazwyczaj sam mi włazi na kolana przechodząc po biurku. Nie, dzisiaj Królewicz miał swoją wizję świata.
Wczoraj za to ja miałam swoją wizję. Qua siedział i tą słodką bezzębną paszczą wygryzał sobie coś na tylnej nodze. Zobaczyłam to, oczy mi zabłysły, podbiegłam do kota i zagruchałam do niego słodko
- Masz śliczną nózię, wycałuję ją całą
Qua gruchnął, spojrzał na mnie zaskoczony, a ja wycałowałam nogę i poszłam dalej
I jednak Qua jest dziwny, wiecie to chyba jest faktycznie jakaś myszka nie kot

im więcej rozmawiam z ludźmi to się utwierdzam w tym przekonaniu. Ostatnio na imprezie u koleżanki ludzie opowiadali co robi ich kotka, jak budzi ich w nocy, jak nie mogą przez to spać, bo ona siedzi przez 15 minut i zastanawia się w którą stronę ma się ułożyć. No to trochę (czy nawet bardzo) nie rozumiejąc pytam się czy nie mogli jej przytulić, położyć na boku i zasnąć. Zostałam obdarzona spojrzeniem "Ty nieszczęsna psiaro" no i pytanie "czy kiedyś miała kota?". Na moment się zatkałam tak rozmyślając czy to na pewno kot, bo to może jednak jest pies, no albo ta mysz, albo może Quazimody to inny gatunek... no ale wreszcie skinęłam głową, że tak, że mam kota. No cóż....