wrrrrrr
co za dzień parszywy
z racji oblenego egzaminu jestem wsciekle wściekła
z braku innego materiału pod ręką, obrywają koty
Totunia i Masza doprowadziły mnie dzisiaj do szału przy gotowaniu ryby.
Dwie czerne małpy łażące po gorącym piecu i pchajace pyski do gotującej się ryby.
Dałam upust emocjom i darłam sie na nie pełną parą

.
Masza nawet oberwała scierą

.
W sumie bardziej nalezało sie Totuni, ale to takie małe i wymoczkowate, ze nawet ścierą nie mam sumienia jej machnąć

.
Duszek się ewakuował, na Totuni moje wrzaski nie zrobiły najmniejszego wrażenia

, a Masza w ramach zemsty nalała mi do płóciennego wora z bielizną do prania.
Czyli jestem w stanie wojny z czarną zołzą
a to oznacza, ze nadeszły ciężkie czasy