Relacja z pierwszych godzin Pingwinki (w skrócie Pinki

) u mnie:
Od razu po otworzeniu kontenerka mała z niego wyszła. Duża jak ją tylko zobaczyła, podeszła z "mru" na "ustach" i od razu obwąchała. Potem wróciła na pralkę i drzemała obojętna. A płochliwej Izis różki urosły

Zbliżyła się do Pinki, zaczęła fukać i pacać ją łapką. Później jak Pinka podchodziła zbyt blisko, Izis warczała niezadowolona
Pinka widziała jak Duża wchodzi na pralkę przez parapet, więc od razu też się na niego wgramoliła. Zaczęła chodzić wzdłuż okna jak tygrys zamknięty w klatce i próbujący się wydostać. Uspokoiło ją dopiero głaskanie, w wyniku którego mała skuliła się w kąciku i siedziała trochę przestraszona. Próbowała też wejść za pralkę, ale z obawy, że utknie przeniosłam ją do Dużej na posłanie, gdzie wtuliła się w mruczącą kocicę i zasnęła
Podczas głaskania znalazłam na jej szyi pięknego, dorodnego ...kleszcza

, który od razu popłynął w rejs po kanałach
Rano Pinka to już zupełnie inny kot

Przy głaskach tak się rozmruczała, że przestać nie mogła

(ale ciii, żeby nie było tak jak z Izis, która na początku też tak mruczała, a teraz...

) Jak dostała jedzonko, to zamiast normalnie zjeść (w ogóle się na nie nie rzuciła

) tylko grzbiecik i tyłek podnosiła do głasków
