I chyba już wiem
Dr Uznanska pobrała dziś płyn z brzuszka. Ja wiem, że jest b. dokładną wetką, tochę mnie zbiła z nóg ta wiadomość i ta pewność.
Wiem, że muszę być przygotowana na najgorsze.
Płyn jest żółty, ciągnący się, fip-owy.
I strasznie szybko się zbiera, w poniedziałek jeszcze nie było zbyt duzo...
To wszystko dzieje się tak nagle...
W sobotę jeszcze brykał, w niedzielę stracił apetyt.
Wczoraj przepłakałam wieczór, bo kolejny zastrzyk tolfedyny nie pomagał i Ashley nadal nie jadł. Karmiłam na siłę, convalescencem ze strzykawki i recovery.
Słabiutki. Po prostu śpi cały czas.
Dostał steryd.
Powinien stanąć na lapki. Na razie schowal się do kanapy.
***
Dziś zawiozłam na sterylkę Gadułkę, siostrzyczkę Tulinki, która też się raczyła oswoić. One takie są, te koty z Cmentarza Wolskiego.
Mogę ją izolować przez tydzien, będzie po prostu w piwnicy - ale w tej sytuacji, z kotem chorym na neiwiadomo co, nie nadaję się na tymczasowy.
Tak szkoda ją wypuszczać.
Chciałabym, żeby i ta koteczka dostała szansę. Wiem, jestem beznadziejna, ale czy ktoś nam pomoże?
Smutno...
