Ok, Agnie, dzięki
Bandite musiałam niestety przenieść z powrotem do babci. Bardzo się dziewczyna denerwowała, było identycznie, jak z Polą. Chociaż może to i lepiej, bo niedługo sterylki obojga Młodych, byłyby obolałe i zestresowane. Wydaje mi się, że im mniej kotów razem w takich pooperacyjnych przypadkach tym lepiej.
Natomiast moje koty mnie zaskoczyły totalnie. Największy chojrak na osiedlu - Bandzior, jak tylko załapał o co kaman (w sensie, że nowy kot jest w domu) to ogon pod siebie i biegiem pod wanne

A Zonek, który przeżył przyjście Bandziora jak własną śmierć, nową sprawę olał równo. NIC go nie wzruszało, jego mina mówiła: "Przeżyłem tamtego, to przeżyje i ją. Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni."
Jeżeli chodzi o dziewczyne to mam mieszane uczucia, bo po pierwsze: nie dopuszcza do siebie żadnego kota, a po drugie: ona nie może być sama, bo okropnie się nudzi. Widoczne jest to, że potrzeba jej towarzystwa, tylko jak to zrobić

Jeżeli znajdzie się nowy właściciel, to będzie musiał być bardzo cierpliwy, tak samo zresztą, jak jego przypuszczalny pupil (o ile taki będzie).
Stresy Bandicie przeszły, jak tylko trafiła na swoje własne tymczasowe śmieci. Od razu się ożywiła i zaczęła przyjacielsko pomiaukiwać, bawić się i jeść.
Dzień pełen wrażeń się skończył, a Młodemu mojemu prywatnemu wypadł pierwszy kieł
