Mała super. Po gorączce nie ma śladu. Brzuszek już przemyliśmy i zrobiliśmy zastrzyk z antybiotyku (mam nadzieje, że praktyka uczyni mistrza...). No może brzuch nie jest jeszcze wystawowy, ale ładnie przysechł i się zasklepił, widać, ze się powolutku goi. Chociaż nadal ciarki mnie przechodzą jak go widzę
Jejku ile to żre nie wiedziałam, że taki mały kotek może mieć taki apetyt
Mała dziś wykorzystała po całości złe samopoczucie Elvisa zajmując wszystkie jego miejscówki. Biedny kocur, albo musiał się do niej dosiadać, albo przesiadać w inne miejsce. Robiła też mu mruczące okłady gdy spał na łóżku, co mam udokumentowane na komórce. Niestety nie mogę znaleźć kabelka, żeby zgrać. Ogólnie było bezkrwawo i bezkonfliktowo:D
Dzisiaj dla odmiany Elvis zrobił sobie dzień weterynarza. Po przetaszczeniu go przez pól miasta w gigantycznym transporterze (nie udało mi się złapać taksówki wracając) padłam trupem i spałam cały dzień. Przynajmniej było warto pojechać. Przy okazji dzwonki Elvisa zostały ocenione jako wzorowe wiec na początku października będzie rwanie jaj
