Kasiu D. wolę nie myśleć jak to wszystko wygląda w Twoich oczach:( Przysięgam, że staramy się jej nieba przychylić nie wiem czemu się tak stało:(
Pewnie stres związany ze zmiana otoczenia ją tak załatwił, spadła jej odporność i stąd takie zakażenie. TŻ mówi, że ten brzuszek mi się już w pociągu nie bardzo podobał. Od wczoraj boimy się nawet do niej dotknąć, żeby jej krzywdy nie zrobić

Podobno się strasznie w lecznicy szarpała przy zakładaniu kaftanu i w ogóle przy oględzinach, my też mieliśmy problem z ubraniem jej wcześniej w kaftanik.
Modlę się tylko, żeby jednak nie trzeba jej było rozcinać...w ogóle, żeby chociaż było odrobinkę lepiej. TŻ pojechał z moją mama do lecznicy całodobowej. Jestem załamana
