Mimo, ze nie mamy gdzie ich wziac pomyslalam , ze moze po prostu ktos inny bedzie mogl...
Nie lubie tak robic- ale nie mam wyjscia.
Zyja pod strozowka jednej z firm.
Raz , ze zaraz obok jest ruchliwa ulica , a po terenie firmy jezdzi masa dosatwczych samochodow
dwa, ze fieme wykupila inna firma i caly personel sie zmieni. Najprawdopodbniej skonczy sie dokarmianie kotow.
Maluszki brykaja jak pchelki. Sa cudowne- wiadomo.
Ich matka ma po 3 mioty rocznie. Ojciec kociat to kocur, ktorego wypuscil na teren firmy pracownik- wlasciciel, bo ktos w domu mial alergie. Kocur ten juz nie zyje. Zginal pod kolami.
Corka tej matki, tez cigale rodzila. Zostala oddana do schroniska na sterylizacje i miala byc wypuszczona. Opiekunka kotow zostala jednak poinformowana, ze kotka po zabiegu ze schroniska...uciekla....
Maluszki maja ok 5 tygodni.
Jest problem bo jednemu z kociakow (tej kroweczce) jakis facet nadepnal na tylnia lapke. Jest z calej stopki zdarta skora, a na miesie przyklejony jest brod. lapka wyglada na zmiazdzona....
Nie mialam jak go dzis zabrac do weta, ale kombinuje cos na jutro. Tylko, ze i tak nie mam gdzie potem wziac kociaka/ow....

































