W Krakowie, w Nowej Hucie, na osiedlu Szkolnym...
Jest tam stadko kotów, obecnie z pewnością 6.
Są dokarmiane przez kilka osób, ale...
...no właśnie. Nie są tam już mile widziane. Dopóki żył tam tylko jeden wysterylizowany kocur i niewysterylizowana kotka, wszystko było ok.
Kotka "się rozmnożyła". I jest teraz problem.
Rozmawiałam z jedną panią, bardzo sensowną osobą. Chciała jakoś rozwiązać sprawę i skontaktowała się z pewną krakowską fundacją.
Ale nie mogła się dogadać w kwestii przetrzymania kotki po sterylce ("gdyby wiedziała, że dostanie na ten czas klatkę, to by się zgodziła") i sprawa padła. Zabrano do fundacji kocięta, poprzedni - dziś (na oko) 7-8-miesięczny zdziczały miot - pozostawiono swojemu losowi...
I co teraz? Przydałoby się chociaż wysterylizować. Pani jest chętna do współpracy, ale liczy na sensowną pomoc, bo ma małe dziecko i swoje własne zwierzęta (pies, koty)
Rozmawiałam również z administratorką osiedla. Jest bardzo prokocia. Sama ma
Do czasu naszego spotkania nie wiedziała, że można (choćby w minimalnym stopniu) starać się o dofinansowanie sterylek itp.
Za to z pierwszej ręki wiem, że planowany jest remont bloków z uwzględnieniem "piwnicznego okienka"
Mam byle jakie zdjęcia na komórce służbowej, ale nie mam kabelka. Mogę komuś wysłać te foty (pw)
Koty są śliczne i dobrze wyglądają. Ale ruja tuż tuż. Pomocy!!!
Mogę tam zaglądnąć jeszcze tydzień lub dwa, ale po tym terminie opuszczam Hutę. A biorąc pod uwagę mój system pracy...ehh. Ciężko będzie.