niestety podejrzewam ze niewiele czasu mu zostalo, i ludze sie nadzieja ze moze godziny dziela od znalezienia DT.
mokkuniu, a jesli dzis by byli ludzie adoptujacy w schronie czy mozna go oferowac? bo onjest w szpitaliku, ale moze mozna by go bylo wydac?
licze na cud.
Gdyby nie grzyb, który się u nas rozpanoszył- zaryzykowałabym kłótnię z TŻem, żeby tylko kocio był bezpieczny..
Przypomina mi moją schroniskową Przylepkę- też gaduła z niej była...
Jack ma przepiekne oczy. Takie ogromne, zielone!! Nosiłam, go, głaskałam, trzymałam gdy CoolCaty pobierała mu krewkę. Buczał, ale to ze strachu - nie z agresji.
Jack dostał szansę.....
Resztę opowie ktoś, kto mu ją dał ja nie będę uprzedzać faktów