szłam z pracy i zobaczyłam jak idzie w moją stronę. zakićkałam, kotek podbiegł i nastawił się do mizianek. około półtoraroczny, biało-czarny. stoję i do niego gadam, a tu idzie jakaś pani z saszetką Kite-Kata. od pani dowiedziałam się, że ten kocurek jest bezdomny, mieszka na ulicy, i że jakiś rok temu komuś wyskoczył z samochodu jak ta osoba nie widziała, i samochód sobie pojechał, a kotek został na ulicy. i tak siedzi już rok. na moje oko wykastrowany.
co miałam zrobić? telefon do Gośki: bierz transporter i przechowaj mi kota, najpóźniej do jutra. teraz Mikuś siedzi w łazience. nie lubi innych kotów. przynajmniej na razie syczy za każdym razem jak któryś wsadzi łeb do łazienki.
oto mój nowy tymczas:

Ostatnio edytowano Pt paź 31, 2008 11:36 przez
puss, łącznie edytowano 4 razy