Byłam niedawno na wizycie poadopcyjnej u Klarka. Kociasty wypiekniał! Wreszcie się chłopak porządnie wymył po przygodach na polibudzie i jak go zobaczyłam to aż mi świecił po oczach
Nie ma w nim nic z tej porzuconej, bezradnej "sieroty" którą znalazłam. Teraz to piękny królewicz na swoich włościach. Mruczy swoim dużym, śpi pod kołderką i gania się z Kacprem (synkiem dużych), aportuje myszki i kasztany. Teraz to naprawdę szczęśliwy kot

Serce rośnie na taki widok
Po problemach z uszami ani śladu. Choć duzi zaglądali w uszy zapobiegawczo, bo ich ostrzegałam jak baaardzo zaniedbane miał uszy, niczego już nie znaleźli (więc strupy i zapaszek znają tylko z moich opowieści

)
Klark ma się świetnie. Jest oczkiem w głowie całej rodziny.
Wizyta u jego dużych to czysta przyjemność
