Zadręczać sie będę zawsze.
Cały czas myślę, że to mogło się nie zdarzyć, że nie powinno się zdarzyć.
Inusia powinna żyć nadal, przez wiele następnych lat.
Chciałam zbudować dom z ogrodem dla moich dzieci i kotów.
Ona powinna być ze mną, przecież była moja

zawsze była moja
Zobaczyłam ją pierwszy raz i wiedziałam, że ją kocham, że jego kocham, że to właśnie na nich tyle lat czekałam.
Więc jak mogła odejść już po pięciu miesiącach ?
Opanowałam się trochę i pochodziłam po forum po znajomych wątkach.
Dół jak studnia.
Kicia progect nie żyje.
Płaczek i Gucio Mileny nie żyją.
Nolek mamy galli nie żyje.
Inusia nie żyje.
Boże, no, za co ??
Z łódzkiego wątku poszłam na adopcje. Nie wiem dlaczego.
Zobaczyłam ją. Nie mogę przestać o niej myśleć.
http://adopcje.miau.pl/index.php?p=118
Ma oczy Inki.
Buzię Inki.
I na imię Finka...
Obejrzałam jej zdjęcia i spłakałam się jak dziecko.
