Zaraz mnie jasny szlag ...
Przeklejam posta z Forum Krakvetu, gdzie właśnie napisałam.
Chyba już nigdy u nich nic nie zamówię
A już myślałam, że będzie ok ...
Za kilka dni swoje zupełnie nowe życie zacznie śliczna, srebrna koteczka podrzucona na jedną z łódzkich posesji (konkretnie do hotelu).
Aby zwierzakowi wystartowało się lepiej, szykuję jej - na spółkę z kilkoma osobami - "wyprawkę", w której skład miały wejść m.in. zabawki, puszorek, smycz ... Zamówiłam je razem z jedzeniem i żwirkiem dla mojej osobistej koty, oczywiście, żeby nie przepłacać za przesyłkę.
I cóż ... zadzwoniła do mnie pani, a może pan, nie odebrałam, bo byłam na spotkaniu. Nie zadzwonili więcej tego dnia. Następny telefon dnia następnego, znów nie mogłam rozmawiać (praca), oddzwoniłam, bo cóż robić ... tak naprawdę to powinien dzwonić ten, kto "zawinił" ...
Okazuje się, że nie ma kilku produktów - dla mnie w tym momencie najważniejszych, bo dla tej "obcej" koteczki. Co ciekawe, zamówienie, BEZ UZGODNIENIA ze mną, zostało niepełne wysłane do mnie

A pani tłumaczyła, że wysłali, bo się nie dodzwoniła. Hmmm ... Pracuję w sporej korporacji, telefonów muszę wykonywać co najmniej kilka każdego dnia, czasem po 3, 4 do danej osoby, żeby się właśnie DODZWONIĆ, a nie jeden

Ale to trzeba chcieć ...
Usłyszałam, że mogę brakujące rzeczy zamówić ZA DWA TYGODNIE. Nic nie dało, w końcu cóż mogło dać, tłumaczenie, że to dla tej kotki, że nowe życie, że ...
Zawiodłam się na Krakvecie po raz kolejny.
I jak znam życie zawiodę się jeszcze raz dzisiaj, bo na 100% opakowania będą pogięte

Oby myszka na wędce doszła w całości
Spokojnie czekam co przyślą. Rozmowa z panią była jak ślepego z głuchym. Nie lubię takich akcji ... ech.