niedawno zgłosiła się do mnie (za pośrednictwem mojej siostry barmanki) Barbara Z. z prośbą o kotka. Znam ją dobrze, przesiaduje nocami całymi po knajpach, nie wraca całymi tygodniami do domu, zyje na koszt napotkanych mężczyzn, z tego co wiem to nawet prawa do opieki nad jej wlłasnym dzieckiem mają dziadkowie.
Moja siostra dzwoniła do mnie przed momentem, że ktoś inny dał tej łajzie kotka, po wcześniejszym pooglądaniu mieszkania. Baśka przyszła wczoraj do pewnej knajpy po conajmniej dwudniowej nieobecności w domu. Na pytanie siostry co z kotkiem, odparła " a poczeka na mnie, a jak nie to zdechnie"
Apel do wszystkich, którzy oddali kota na Azory do Barbary Z. proszę o kontakt. Ta kobieta nawet o siebie nie potrafi zadbac. Chętnym podeśle zdjęcie naćpanej, jak tylko zdobęde od znajomych [/b]