DT Villemo. O tym Wam opowiem.
DT zostałam raczej z przypadku i nie bez kłopotów (Ci, co znają moją sytuację rodzinną i pracową, wiedzą o czym piszę).
Generalnie tymczasów nie mam permanentnie, ani też w dużej ilości. Max. to 3 koty na tymczasie, najczęściej małe, bo te mają największe szanse na adopcje. Moja pomoc generalnie jest zbiorem różnych kompromisów i wypadkową wielu, wielu nerwów.
Jednak gdy koty już są...
Mogą liczyć na dużo miłości. To przede wszystkim.
Ponadto staram się im zapewnić najlepszą z możliwej w warunkach brodnickich opiekę weterynaryjną. A gdy czegoś się nie da, konsultuję telefonicznie z bardziej doświadczonymi kociarami i ich wetami.
Jeśli trzeba, jestem u weta codziennie. Bywa, że cały dzień z drobnymi przerwami (wtedy, gdy potrzebne intensywne kroplówki).
Żywienie. Dobrej jakości gotowe karmy, czasem przywiezione przez TŻ z Anglii. Bazuję też na domowym jedzeniu, bo finanse się liczą jak najbardziej. Chyba zdobyłam mistrzostwo w przyrządzaniu kurczaka z ryżem
A teraz o najważniejszym.
O miłości.
Kiedy już po ciężkich bojach zwierzę trafia do mnie, wpada jak śliwka w kompot. Na miejscu dostępne 4 pary kochających rąk do miziania. Czasem wpada sąsiadka i wtedy są gratis jeszcze jedne kolana do leżenia.
Koty zaznajamiają się z dorosłymi kotami i kociolubnym psem.
Staram się dać im to co najlepsze... Tylko tego, co najważniejsze wszystkim dać nie mogę... Myślę o DS.
A tak mi się zebrało na przemyślenia różne... Wybaczcie
Na pocieszenie trójka malców:








**


